Firma Mystic Production, działająca od 1995 roku, początkowo była wydawnictwem, które „zrzeszało” tylko zespoły metalowe. Jednak wraz z jej rozwojem zainteresowanie szefów zostało skierowane także na mniej ekstremalne brzmienia. Efektem tego było wydanie w ubiegłym roku albumu „Debiut” grupy Czesław Śpiewa, który okazał się wielkim sukcesem komercyjnym. W tym roku zorganizowano trasę trzech zespołów, które Mystic promuje. Do Czesława dołączyli Dick 4 Dick oraz Gaba Kulka, a cała trójka jesienią tego roku ruszyła w długą trasę po Polsce. W Szczecinie wystąpili 18 listopada w klubie Can-Can.

Już po kilku występach w ramach „Trójka Tour” zarówno widzowie jak i dziennikarze uznali , że zestawienie trzech tak barwnych i twórczych podmiotów artystycznych na wspólnym koncercie to pomysł wręcz znakomity. Każdy z wymienionych wykonawców na żywo uwalnia trochę inny rodzaj energii i ekspresji scenicznej. W efekcie widzowie mogli - także w Can-Canie przetestować miksturę artystyczną o bardzo intrygującym smaku.

Na początek Dick 4 Dick, czyli zespół bardzo dbający o swój image. Chyba nikt na polskiej scenie rockowej nie ma aż tak dopracowanego wizerunku. Tego dnia promowali wydaną miesiąc wcześniej płytę “Summer Remains”, nieco lżejszą w warstwie dźwiękowej od poprzednich dokonań tej grupy. Z niej zagrali oczywiście m.in. singlowy „Hollywood”. Mimo to koncert był mocny i dość surowy. W kompozycjach z poprzedniej płyty „Grey Album” zespół wypadł chyba najbardziej przekonywająco.Co istotne - stworzyli show, nie tylko muzyczny, ale też wizualny, dzięki filmikom wyświetlanym na ekranie w tle.

Gaba Kulka, która zagrała jako następna, wraz z własnym zespołem stała się w tym roku za sprawą albumu „Hat, Rabbit” jedną z najbardziej znanych i niezależnych twórców. Cieszy fakt, że po raz pierwszy zagrała w Szczecinie i mam nadzieję, ze jeszcze tu wróci mimo, że miała duże pretensje do fotografujących i nawet przerwała z tego powodu koncert. Jeśli chodzi o repertuar, to Gaba potrafi zaśpiewać subtelnie i lirycznie by po chwili zaskoczyć szalonymi, zróżnicowanymi rytmicznie akordami. Niemalże każdy utwór był przyjmowany owacyjnie choć “Niejasności” i “Hat, Meet Rabbit” zostały przyjęte najcieplej.

„Ucieczka z wesołego miasteczka” to natomiast utwór, którym otworzył swój występ Czesław Śpiewa. Lider formacji poprzedził go stwierdzeniem, że to cudowny czas, że ta trasa jest naprawdę niezwykła, ale niektórzy chorują. Szczęśliwie tego dnia rano dostał zastrzyk w tyłek i jest już w pełnej dyspozycji.

Rzeczywiście to, co zaprezentował cały pięcioosobowy skład było doprawdy bardzo udanym koncertem. Poszczególne kompozycje, głównie pochodzące z „Debiutu” takie jak np. „Żaba tonie w betonie” czy „Maszynka do świerkania” były oczywiście ubarwiane słowotokiem pana Mozila, który mówił m.in. o tym co musiał zrobić by znaleźć się w szołbiznesie (przycięcie włosów, zmiana imienia, casting dla muzyków, którzy teraz tworzą jego zespół). Co do tych ostatnich to na pewno warto wyróżnić stale towarzyszącą Czesławowi - Karen Duelund Mortensen, grającą na saxofonie sopranowym i flecie oraz obsługującego akordeon Martina Bennebo. Zwłaszcza ona skupiała na sobie uwagę, nie tylko grając, ale także przechadzając się po scenie oraz dośpiewując bardziej liryczne fragmenty tekstów. Razem cały zespół tworzy bowiem eklektyczny, zróżnicowany stylistycznie przekaz, czerpiąc z różnych gatunków muzycznych. Oprócz piosenek znanych z debiutu przedstawili też np. „Proszę się nie bać” z albumu „Songs For The Gatekeeper” oraz „Cathy Kathy” z płyty projektu Tesco Value, a jako, że otrzymali najwięcej czasu (ich występ potrwał ponad godzinę) na życzenie publiki pojawili się na scenie jeszcze raz by wykonać swój klasyk w postaci numeru "Mieszko i Dobrawa jako początek Państwa Polskiego", tym razem w wersji radykalnie szybkiej i mocnej, a to z uwagi na udział perkusisty.