Hitler niepotrzebnie marnotrawił długie popołudnia na poszukiwaniu electro, bo najwyraźniej nikt nie dał mu cynku o imprezach w Szczecinie. Proszę Państwa – ostre electropie...eee..kopnięcie już za nami! Moguai w otoczeniu świty z Neuroshoked 23 października odwiedził nasze miasto i w starej Lokomotywie pozostawił za sobą zgliszcza.

Szczecińscy Dj`e vs Moguai

Impreza Electronic Beats od początku miała być mocniejszą odpowiedzią na Bass Planet, gdzie nutą przewodnią co roku jest Trance i Breakbeat. Organizator EB, Dj Cherry, postawił na mocne Electro, bez żadnego łagodnego pitu- pitu. Ponieważ dla odbiorców tego rodzaju muzyki imprez jest jak na lekarstwo, pomysł z EB okazał strzałem w dziesiątkę. Właśnie odbyła się jego druga, i miejmy nadzieję, nie ostatnia edycja.

Za muzyczną oprawę, stanowiącą ramę dla występu Moguai, odpowiedzialna była ekipa z Neuroshoked, a także paru zaproszonych gości z zagranicy. Każdy, kto choć raz był w Crossed i słyszał na żywo Chris`a da Break czy Droptecha, mógł już mieć konkretne wyobrażenie na temat tego, jaki rodzaj muzyki będzie tego wieczora grany. I faktycznie, chłopcy wraz z Jaykosy (Berlin) sprawili, że rozgrzewka przed gwiazdą była zaskakująco udana. Zazwyczaj bowiem tzw. support służy jedynie skracaniu oczekiwaniu na gwóźdź programu, którym w tym przypadku był rzeczony Moguai. Od strony muzycznej chłopakom jednak nie można było niczego zarzucić. Naprawdę świetnie poradzili sobie w rozgrzewaniu nieco zziębniętej publiczności, a zdaniem wielu osób mających okazję wysłuchać ich setów na żywo, występy poziomem muzycznym nie odbiegały od Moguai. Ba! Niektórzy twierdzą nawet, że były lepsze. Zasługą tak dobrej oceny były zapewne dobre mixy starych, znanych przebojów The Prodigy. Danie z No good i Smack my bitch up w electrooprawie smakowało chyba wszystkim zgromadzonym w Arenie.

Moguai rozgrzał Arenę, ale...

Podobnego zabiegu złapał się nawet sam Moguai, który wyszedł po godzinie 1:15 do ok. 200-300 osób i rozpoczął swój set. Pomimo mocnego uderzenia, do momentu zagrania wyczekiwanego chyba przez wszystkich U know Y?, nie dało się wyczuć widocznej różnicy między stylem gwiazdy a poprzednikami. Moguai grał mocno i dynamicznie, aczkolwiek poprawnie, przez co osobiście zabrakło mi tego „czegoś” co sprawia, że ktoś jest słynnym Dj`em, a ktoś lokalnym grajkiem. Najciekawszymi momentami jego setu było bowiem wspomniane U know Y?, a także kolejna już tego wieczoru przeróbka The Prodigy i remix Pjanoo Eryka Prydza. Znane dźwieki porywały do tańca najbardziej zziębnietych imprezowiczów.

Od strony organizacyjnej nie można właściwie do niczego się przyczepić, a nawet należałoby pochwalić. Spokojna ochrona, spokojni goście, widoczni w tłumie ratownicy medyczni i dziarsko pracujący całą noc barmani, a także sprzątanie na bieżąco to tylko jedne z paru pozytywnych stron Electronic Beats II. Również fakt, że gości przybyło dużo mniej niż się spodziewano wpłynął na brak tłoków, popychania, ścisku, co wszak często zdarza się na tego typu imprezach. Przy tak dużej hali, jaką jest dawna Lokomotywa, koncert dla 200-300 osób wydawał sie niemal kameralną imprezą.

Toi-Toi? Ni!

Tak jak zapowiadał wcześniej Dj Cherry, było bardzo dobre nagłosnienie, dopisały wizualizacje, a wyrzutnia CO2 była ciekawym dodatkiem do całości. Można zauważyć, że wiele niedociągnięć, które pojawiły sie przy I edycji, zostało teraz lepiej dopracowanych. Gdyby jeszcze na przyszłość udało się coś zrobić ze straszącymi z kąta Toi-Toiami (w Heyah odbywala sie w tym samym czasie osobna impreza i nie było dostępu do toalet lokalu, co organizatorzy rozwiązali własnie w ten sposób), to juz w ogóle byłaby rewelacja.

Miejmy zatem nadzieję na Electronic Beats III z równie ciekawym line-upem i już bez Toi-Toi.. No i niech ktoś o tym wydarzeniu da odpowiednio wczensiej znać Hitlerowi...