Sądząc z przyjęcia z jakim spotkało się premierowe przedstawienie „Koguta w rosole”, spektakl ten długo pozostanie w repertuarze Teatru Polskiego. Komedia napisana przez Samuela Jokica, w szczecińskim wykonaniu, ma wszelkie dane do tego by stać się scenicznym szlagierem

Bezrobotni striptizerami

Reżyser tej inscenizacji, Marek Gierszał to absolwent Wydziału Aktorskiego krakowskiej PWST i Uniwersytetu w Hamburgu (Reżyseria Filmów Fabularnych). Od  dwudziestu pięciu lat  roku pracuje w Niemczech. Jego najważniejsze realizacje teatralne to m.in. „Wesele u drobnomieszczan” Bertolda Brechta oraz  „Trzy siostry” Antoniego Czechowa. W Szczecinie wyreżyserował już na scenie na Swarożyca – „Boga mordu” według Yasminy Rezy.

W ubiegłym roku   podjął się wystawienia sztuki, którą powinni znać b.dobrze wielbiciele filmowych komedii. Opowieść o grupie bezrobotnych, którzy postanawiają zostać striptizerami, zatytułowana  „Goło i wesoło” to jeden z  kinowych hitów lat 90-ych. Słoweński twórca - Samuel Jokic – zainspirowany tym tematem napisał własną sztukę – „Kogut w rosole”, a Marek Gierszał zrealizował ją kilka miesięcy temu najpierw na scenie Teatru Rozrywki w Chorzowie, a następnie Teatru Stu w Krakowie. 

Nieporadność i ambicja

 W szczecińskiej wersji, trwającej ponad 160 minut, zobaczymy przede wszystkim dobre kreacje aktorskie. Adam Dzieciniak jako pantoflarz Gordon, Sławomir Kołakowski czyli nadpobudliwy Larry, ekshibicjonista Colin (Mateusz Kostrzyński) i świetnie tańczący obcokrajowiec Musti (Filip Cembala) to barwne postacie tego spektaklu. Sporo do powiedzenia ma także Spencer (Zbigniew Filary), który oprócz dosadnych komentarzy znad kufla z piwem, dysponuje też wieloma cennymi radami dla striptizerów-amatorów. Ich nieporadność pomieszana z upartą ambicją jest przyczyną wielu zabawnych scen. Dodatkowo Dave (Dariusz Majchrzak), który początkowo mianuje się menadżerem grupy (nazwanej „Dzikie buhaje”), ma na karku czeczeńską mafię tak więc jego sytuacja „nieco” koliduje z  rozkładem zajęć całego zespołu, próbującego układy do pierwszego występu w pubie u Charliego.

W rytmie Makareny

Publiczność ma więc niewątpliwie  wiele powodów do śmiechu, który wzmaga swe natężenie  podczas scen połączonych z muzyką. Aktorzy, ukazujący swe umiejętności taneczne w rytmie "That's the Way I Like It”, “Sex Bomb”czy nawet “Makareny” rozbawią chyba największego ponuraka. Do tego dochodzą jeszcze dialogi, w których ujawnia się talent Larry`ego do słowotwórstwa. Jegopięta Archimedesa”, piruety zamiast priorytetów oraz seria rubasznych dowcipów, które aplikuje kolegom, dopełniają całość.

Finałowy show

Na uwagę zasługuje  brytyjska scenografia autorstwa Hanny Sibilski, ale bardzo istotna  jest w tym spektaklu także reżyseria światła, za którą odpowiedzialny jest Peter Mayer. Jego pracę docenią widzowie przede wszystkim w finałowym show, które bynajmniej nie jest imitacją prawdziwych występów męskich striptizerów. Szczecińscy aktorzy niemalże „idą na całość”, odsłaniając swoje wdzięki. Kobieca część publiczności powinna więc być usatysfakcjonowana.

Spektaklowi towarzyszy w teatralnej  galerii wystawa rysunków Marka Raczkowskiego (znanego m.in. z łamów „Przekroju”), a przed wejściem na widownię , widzów wita efektowny kogut w szklanej gablocie (dzieło Ewy Sawki).