Program tego koncertu wzbudził bardzo różne opinie. Przyjazd Piotra Palecznego do Szczecina był oczywiście niekwestionowaną atrakcją, ale wybór "Sinfonia di sfere" Andrzeja Panufnika do drugiej części wieczoru nie wszystkim melomanom się spodobał. Orkiestra Symfoniczna Filharmonii w Szczecinie wystąpiła w piątek (22 listopada) pod dyrekcją Jamesa Lowe, grając utwory polskich kompozytorów.

Zanim jednak na scenę Filharmonii weszli muzycy tej orkiestry, usłyszeliśmy, w ramach Preludium Talentów, akordeonistę Andrzeja Pszeniczkę. Przedstawił kompozycję Francka Angelisa "Impasse pour accordeon". Krótko po tym wykonaniu, szczecińscy filharmonicy otworzyli wieczór prezentacją "Uwertury" Grażyny Bacewicz. Ten utwór charakteryzujący się fanfarowym brzmieniem był idealnym wstępem do dalszych punktów programu.  

Piotr Paleczny grał w najbardziej prestiżowych salach koncertowych, występował wraz z Chicago Symphony, Royal Philharmonic, Concertgebouw, BBC London i wieloma innymi orkiestrami. Jest cenionym jurorem konkursów fortepianowych i dyrektorem artystycznym Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach Zdroju. Do Szczecina przyjechał by zagrać właśnie utwór skomponowany przez mistrza Fryderyka - Koncert Fortepianowy nr 1 e-moll op.11.  

To była piękna interpretacja, a co najważniejsze pianista nie przytłumił kunsztem technicznym emocji zawartych w tym romantycznym dziele. Zostało to oczywiście docenione przez publiczność, która długim aplauzem wymogła na Palecznym wykonanie jeszcze jednej kompozycji Chopina.  

Wiele osób upojonych takimi dźwiękami już w czasie przerwy opuściła budynek Filharmonii, ignorując to co nastąpiło później. "Sinfonia di sfere" stworzona przez Panufnika w 1975 roku, to niewątpliwie utwór niemalże ekstremalny, a partie perkusyjne są w nim szczególnie wyraziste i dla części słuchaczy wręcz nie do przyjęcia. Dlatego wśród osób, które zdecydowały się wysłuchać tej kompozycji w całości, nie przygotowanych chyba na muzykę tak wyrafinowaną i graną z takim impetem, usłyszałem głosy bardzo krytyczne ("Koszmar", "jak na strzelnicy"...). Nie ma jednak wątpliwości, że warto było poznać ten utwór w tak dobrym wykonaniu, tym bardziej, że rok Panufnika dobiega już końca i nie wiadomo kiedy nadarzy się okazja do wysłuchania takich kompozycji w przyszłości.