W poniedziałek w Filharmonii znów było głośno. Wojtek Mazolewski Quintet zaprezentował utwory z płyty "Polka", a ten skład na żywo gwarantuje bardzo energetyczny przekaz!
Muzycy zaczęli od kompozycji "Roma", która była dość stonowanym prologiem do całego wieczoru. Już  w następnym utworze ("Grochów") cały skład  (Oskar Török – trąbka, Marek Pospieszalski – saksofon, Joanna Duda – kalwisze, Kuba Janicki – perkusja, Wojtek Mazolewski – kontrabas) zaserwował nam długą, intensywną improwiazcję, zwiastującą, to co działo się później.
 
W programie występu znalazły się jeszcze takie geograficzne tytuły jak "Gdańsk", "Berlin" czy "Bangkok", ale oprócz autorskich kompozycji usłyszeliśmy także kilka bardzo dobrze zanych rockowych numerów, oczywiście w wersji jazzowej. Młodsza część publiczności oczywiście po kilku taktach rozpoznała "Heart-shaped box" Nirvany czy "Bombtrack" Rage Against The Machine. Trzeba przyznać, że to była bardzo apetyczna dawka wysublimowanych dźwięków. 
 
Wojtek w przerwach  komplementował siłę i zalety pań, objaśniając tytuł i ideę "Polki", opwiadał o inspirującym nastroju miast, w których te nagrania były komponowane. Poza tym wielokrotnie przedstawiał pozostałych muzyków. I słusznie, bo warto zapamiętać te nazwiska. Partie solowe saksofonu i trąbki to było granie na poziomie dla wielu niedoścignionym. W tytułowym utworze z ostatniej płyty było to szczególnie odczuwalne, a już ostatni kwadrans koncertu niezwykle usatysfakcjonował widzów. 
 
Wtedy bowiem Wojtek poprosił wszystkich o wstanie z miejsc i cały zespół wykonał dwa niewątpliwie bardzo radosne numery. Najpierw zabrzmiał melodyjny, przebojowy "Nionio", a kiedy roztańczona publiczność wymogła jeszcze jeden dogrywkowy numer, kwintet zagrał "Get Free" z repertuaru Major Lazer.  Nie muszę dodawać, że zarówno muzycy jak i publiczność (zwłasza na parterze) bawili się bardzo dobrze podczas tak  ognistego finału.