Drugi dzień festiwalu Kontrapunkt, to kolejne dwa spektakle konkursowe i inscenizacja pokazana w ramach imprez towarzyszących. Decydowanie był to dzień ciekawy choć dopiero od drugiej propozycji.

Początek poniżej oczekiwań

Szczecińska publiczność niedawno miała okazję poznać sztukę Ödöna von Horvátha "Po sezonie" (która trafiła do repertuaru Teatru Współczesnego). "Kazimierz i Karolina" to kolejny dramat tego twórcy. Niestety wersja przygotowana przez Lubuski Teatr im. Leona Kruczkowskiego w Zielonej Górze, którą zobaczyli widzowie Kontrapunktu, nie sprostała raczej ich oczekiwaniom.  Historia związku Kazimierza i Karoliny, w której realność i brutalnej walki o zysk, przefiltrowana jest przez oczekiwania na rewolucyjną przemianę, została przez Wojtka Klemma (reżysera spektaklu) uwspółcześniona. Opowieść Ödöna von Horvátha wzbogacił on o takie rekwizyty jak automat z produktami spożywczymi, z którego aktorzy często korzystają, a muzyka Michała Kaplana, która jest ekspansywna i głośna, ilustruje poczynania bohaterów. Forma spektaklu dynamiczna i bazująca na rytmie oraz precyzyjnym ruchu scenicznym, może się podobać, ale treść nie przekonywuje, a wręcz gubi się w nie zawsze czytelnych dialogach. 


Sztukę "Był sobie POLAK, POLAK, POLAK i diabeł, czyli w heroicznych walkach narodu polskiego wszystkie sztachety zostały zużyte" napisaną  przez Pawła Demirskiego można było zobaczyć w Szczecinie na Kontrapunkcie w 2008 roku (wtedy w realizacji wałbrzyskiego  Teatru Dramatycznego). Wczoraj więc można było skonfrontować wrażenia zapamiętane z tamtej prezentacji z doznaniami, które zaaplikował nam Remigiusz Brzyk, reżyser spektaklu według tego samego tekstu, (wystawionego w Teatrze im Juliusza Osterwy).

 Mimo, że  z oczywistych względów nawiązania do takich wydarzeń jak proces generała Jaruzelskiego czy wypadek na poligonie, nie mają już tak silnego wyrazu jak w chwili premiery pierwszego spektaklu, to nowa realizacja tej sztuki przekonała chyba większość odbiorców, że to dramat wciąż niestety aktualny. Granice teatralnej konwencji, kondycja ekonomiczna instytucji kultury, rozrachunek z polityczną przeszłością, to główne tematy tego przedstawienia. "Był sobie Polak..." stawia też  pytania o to czym był kiedyś i czym jest teraz naród, społeczeństwo, można ponawiać w każdym okresie historycznym, bo sytuacja społeczna zmienia się i implikuje konieczność zdefiniowania tych pojęć na nowo. Co prawda ten spektakl nie daje nam gotowych odpowiedzi, ale na pewno  inspiruje do bardziej uważnych  poszukiwań.

Monodram o sobie

"Tato nie wraca”,  monodram Agnieszki Przepiórskiej oparty na jej osobistych doświadczeniach, to spektakl który można było zobaczyć wczoraj poza konkursem . Autor tekstu,  Piotr Rowicki, postarał się z tego" materiału dowodowego" stworzyć dramatyczny akt oskarżenia, sadzając na ławie nieobecnego ojca, a jego córkę czyniąc oskarżycielem i świadkiem. To historia kobiety, która jest menadżerką w banku, dobrze zarabiającą, aktywną osobą, podświadomie wciąż nie mogącą się pogodzić z  tym, że została przez swego tatę opuszczona, gdy miała trzy lata.
 
Spektakl wyreżyserowany przez Piotra Ratajczaka, to ciąg jaskrawych komentarzy, gorzkich zdań, podszytych chęcią wybaczenia, którego nie można ofiarować nikomu. Syndrom LBO (Ludzi bez ojca) jaki stworzyła bohaterka dla potrzeb swojego przypadku,  można odnieść do losu większej liczby zranionych porzuceniem osób. Choć "Tato nie wraca" posiada zatem wiele walorów terapeutycznego przekazu, co uwidacznia się także bezpośrednio w grze Przepiórskiej, kierującej widzami i włączającej ich do wspólnego przeżywania treści inscenizacji. Szkoda, że nie mogła ona znaleźć się wśród konkursowych propozycji, bo dzięki perfekcyjnej realizacji aktorskiej miałaby zapewne szanse na nagrody.