18 września w szczecińskim Teatrze Letnim świętowaliśmy 40-lecie klubu „Słowianin” uczestnicząc w koncercie aż sześciu zespołów, które przyciągnęły głównie zaawansowaną wiekowo publiczność, ale cieszy fakt, że także młodsi słuchacze przybyli na to wydarzenie dowodząc, że wiedzą co jest dobre. Koncert poprowadził dziennikarz radiowej Trójki – Piotr Baron


Najtrudniejsze zadanie otrzymał czeski Olympic, który otworzył ten hard-rockowy festiwal. Ten, niedawno obchodzący swe 45-lecie, zespół doskonale sobie poradził w tej sytuacji. Petr Janda (śpiew, gitara prowadząca) Milan Broumana ( bas), Jiri Valenta (klawisze) i Milan Peroutka (perkusja) zagrali około godzinny zestaw swych najbardziej dynamicznych kompozycji (jedna z nich nosi zresztą tytuł „Dynamit”). Lider grupy już na wstępie stwierdził, że nie zna polskiego, więc będą mało mówić, a dużo grać. Niewątpliwie tak właśnie było. Czesi pokazali się z bardzo dobrej strony.

Szczeciński zespół Brewery Szein to kolejny zespół, który wystąpił tego dnia. Trio w składzie Misiek - perkusja,Tomek - gitara solowa i Tadek - wokal, gitara, wykonało kilka własnych kompozycji w tym numer „Prezydent”, który jak powiedział konferansjer można czasem usłyszeć w Trójce. Zespół działa w obecnym wcieleniu od 2002, a więc ma już pewne doświadczenie. Zdecydowanie poważniejszy staż ma jednak za sobą grupa Vinders, która opanowała scenę w dalszej kolejności. Ten tercet powstał w 1979 roku w Ilo w Szczecinie i działał przez pięć lat (mając na koncie występy z grupami Turbo, Bank i Cytrus). 25 lat temu skład zawiesił działalność by teraz się reaktywować z okazji jubileuszu „Słowianina”. Dariusz Wieczorek, Piotr Winnicki, Krzysztof Szmatłoch i Janusz Klej udowodnili, że nadal potrafią porwać nieźle rozruszać publikę swymi ostrymi, melodyjnymi kawałkami. Ciekawe czy na tym jednorazowym występie historia zespołu się zakończy czy też wznowią działalność na dłużej...



TSA natomiast to grupa, która sprawiła, że po sceną zrobiło się bardzo gęsto... Charyzma Marka Piekarczyka zadziałała bardzo szybko. W trakcie koncertu wykorzystał ją próbując (z dobrym skutkiem) wciągnąć widzów do wspólnego śpiewania. W „Słowianinie” TSA występowała wielokrotnie. Ostatni raz 16 października ubiegłego roku. Tym razem pięciu muzyków metalowej legendy rozpoczęło swój występ od „Maratończyka” Zaraz po nim zagrali numer „Chodzą ludzie”, a jako trzeci „Proceder”(tytułową kompozycję z ostatniej studyjnej płyty) Oczywiście Andrzej Nowak na gitarze prowadzącej wycinał w każdym utworze solówki, a repertuar wypełniały kolejne klasyki, które zaserwowali muzycy - „51”, „Bez podtekstów”, „Alien” , „Trzy zapałki” Bezsprzecznie był to bardzo energetyczny występ,

Po przerwie, w której kolorowo ubrane dziewczynki z Klubu Tańca Współczesnego „Szyk” przedstawiły program „dzieci Rocka” zainstalował się zespół SBB. Grupa dowodzona przez Józefa Skrzeka (gitara, klawisze, śpiew) to trio, w którym gra także Antymos Apostolis (gitara) oraz węgierski muzyk Gabor Németh (perkusista znany m.in. z zespołu Skorpió). W takiej personalnej konfiguracji  w „Słowianinie” zagrali ostatnio 25.maja 2007 roku. Na wieczór w Teatrze Letnim natomiast przygotowali natomiast m.in. „Rainbow Man”, „Odlecieć z wami”,”Freedom”, „Walking Around The Stormy Bay” czyli kwintesencję swej, niełatwej w odbiorze, twórczości. Lider oczywiście sięgał także harmonijkę ustną (w bluesowym standardzie „Shake Baby Shake”), natomiast Antymos Apostolis usiadł za bębnami by zagrać długie solo na dwie perkusje (wraz z Gaborem Nemethem). Józef Skrzek pod koniec występu stwierdził "Gramy tak smutno dziś, bo ja jestem Ślązakiem i bardzo mnie poruszyła wiadomość, która dotarła do nas kilka godzin temu dotycząca górników”. Ten nastrój wpłynął na dobór repertuaru, ale bez wątpienia SBB zagrał kolejny już bardzo dobry koncert w Szczecinie.


Po tym pięknym spektaklu przyszedł czas na zespół, który był oczywiście najbardziej oczekiwany czyli węgierską Omegę. János Kóbor ("Mecky"), - wokal, György Molnár ("Elefánt")- gitara, László Benkő ("Laci"), klawisze, Tamás Mihály ("Misi") – gitara basowa i Ferenc Debreceni ("Ciki"), - perkusja to aktualny skład tej zasłużonej formacji, która jest praktycznie rówieśniczka czeskiego Olympica. Panowie wyszli na scenę przy dźwiękach intro (fragmentu marsza Radetzky`ego) i nie schodzili z niej przez 90 minut podczas których przenieśli nas w czas swej największej świetności. Przedstawili oczywiście swoje najbardziej znane kompozycje takie jak „Csillagok utjan”, „Gammapolis-I”, „Eletfogytig R&Roll” „Napot hoztam”, „Ha en szel lehetnek” czy „Nem tudom a neved” Muzyce towarzyszyły efektowne wizualizacje laserowe, które na pewno były ważnym elementem całego show choć dla wielu widzów wystarczająco mocnym przeżyciem było już samo zobaczenie Węgrów na żywo. Liczna grupa Niemców z fan-clubu Omegafreunde oraz pozostali widzowie bardzo żywo reagowali rozpoznając kolejne utwory zespołu już po kilku sekundach od wstępu.Popisy instrumentalistów jeszcze wzmagały emocje.  Kiedy panowie z Omegi zeszli ze sceny, a dyrektor „Słowianina”- Jacek Janiak stwierdził, ze „coś tu nie gra” wiadomo było, że możemy się spodziewać jeszcze czegoś ... Muzycy ponownie chwycili za swe instrumenty i zagrali dwie dodatkowe kompozycje wieńcząc cały koncert piosenką, która ma już niemal 40 lat. "Gyöngyhajú lány" czyli słynna „Dziewczyna o perłowych włosach” była tą przysłowiową wisienką na urodzinowym torcie.