Dawno już nie czytałam ankiety, w której na pytanie „czego nie lubisz?”, respondent odpowiada, że lubi wszystko. Jednak ta odpowiedź nie zaskakuje, gdy owym respondentem jest osoba z zespołem Downa. To stanowi doskonały dowód na to, że świat ludzi niepełnosprawnych nie musi być utożsamiany z cierpieniem. Przekonałam się o tym przy okazji wizyty na przedfestiwalowej wystawie zdjęć Oiko Petersna i Chrisa Niedenthal’a. „Downtown Collection” i „Listy do syna” będzie można zobaczyć w Zamku Książąt Pomorskich do 02 września. Następnie zdjęcia zostaną przeniesione do Koszalina w ramach mającego się tam odbyć VI Europejskiego Festiwalu Filmowego Integracja Ty i Ja.

Dlaczego warto jest wybrać się na wyprawę do Downtown? Przede wszystkim daje nam to możliwość zobaczenia alternatywnej rzeczywistości, gdzie ogląda się Kubusia Puchatka, czyta Harrego Pottera i marzy o stroju Królewny Śnieżki. Pięknie i bajkowo, prawda? No właśnie. Bo taki właśnie – piękny i kolorowy – jest świat dla osób z zespołem Downa. To właśnie chciał pokazać nam Oiko Petersen. Artysta stwierdził, że podczas pracy nad projektem najbardziej zadziwił go autentyzm modelek i modeli.  Nie było tutaj miejsca na grę, na udawanie. Parę miesięcy poświęconych na odwiedzanie szkół i rozmowy z rodzicami utwierdziły go w przekonaniu, że ludzie z zespołem Downa również świadomie rozwijają swoje pasje i zainteresowania. Mnie z kolei wizyta na wernisażu, czy też wycieczka po Downtown ( jak wolałby zapewne autor), przekonała, że osoby niepełnosprawne mogą również fantastycznie prezentować się na okładce gazety. Być może sprawiły to ankiety wypełniane przez modeli, które były umieszczane obok każdej fotografii? Były one doskonałym dopełnieniem i dawały częściowy chociaż wgląd w ich osobowość. Być może sama idea takiego rodzaju przedsięwzięć napawa mnie takim entuzjazmem? A może jednak po prostu trzeba przyznać, że te fotografie dostarczały tak intensywnych wrażeń estetycznych, jak fotografie innych modeli? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.


Na spotkaniu można było zobaczyć również fotografie Chrisa Niedelthan’a. Zdjęciom towarzyszyły autentyczne listy Wioletty Mikusek, która w trakcie ciąży dowiedziała się, że jej dziecko urodzi się z wadą genetyczną. Jest to rodzaj studium stanów psychicznych, jakie towarzyszą matce, która musi zmierzyć się z chorobą swojego dziecka. Z treści listów wynika, że walka z chorobą jest jednak niczym w porównaniu z tą, którą należy stoczyć ze społeczeństwem. Na fotografiach widać jednak twarze matek, które zaakceptowały chorobę. 


Nastroje gości obecnych na wystawie odzwierciedlały opinie społeczeństwa i są dowodem na to, że wokół wystawy osnutych jest mnóstwo kontrowersji. Pojawiły się głosy uznania należące do wdzięcznych rodziców i członków organizacji. Pochlebne opinie wyrażali również ci, których problem nie dotyka bezpośrednio. Ale znalazły się również osoby, które uznały, że w idee pomysłu wdarła się chęć uzyskania popularności przez autora.


Faktem jest to, że świadomość społeczeństwa jest czymś, nad czym nieustannie trzeba pracować. Dlatego ja uważam, że ta wystawa jest pewnego rodzaju bodźcem do tego, aby zastanowić się nad takimi terminami jak: akceptacja, tolerancja. Nie powinniśmy rozmyślać o ludziach z zespołem Downa w kategoriach Inny. Oby więcej takich przedsięwzięć!