Muzyka disco polo, ale jednak bardzo różniąca się od tej granej w remizach. Bardziej energetyczna i porywająca tłum, który na koncercie zachowuje się jak co najmniej na występie grupy rockowej. Jednak pastiszowe teksty tak bardzo nie odbiegają od kanonu disco polo.

Wejście smoka

Najważniejsze jest wejście, a kilkuminutowe spóźnienia dam w dobrym tonie. I tak jak godzinne spóźnienie Madonny na koncert można wybaczyć, tak dwugodzinną obsuwę wczorajszego koncertu już trudniej przełknąć. Z początku fani po prostu cierpliwie czekali, potem sami zaczęli śpiewać swoje ulubione piosenki zespołu, ale gdy po godzinie nadal nikogo nie było na scenie (oprócz panów, którzy dopiero  montowali oświetlenie), wszyscy zniecierpliwieni zaczynali skandować, by zespół w końcu przyszedł i zagrał. Po kolejnej godzinie picia i czekania na duet artystów, na scenie pojawił się sztuczny dym, a z jego oparów wyłonili się członkowie Figo Fagot – Bartosz Walaszek i Piotr Połać. Cała złość zebranych uleciała w mgnieniu oka, gdy tylko usłyszeli pierwsze takty ulubionych utworów, choć znalazło się paru już mniej oddanych fanów, którzy cały koncert przesiedzieli pod ścianą.

 

„Wasze zdrowie”

Wczoraj w klubie Imperium można było usłyszeć najbardziej znane utwory duetu: „Bożenko” czy „Gdybym zgolił wąs”, a między utworami artyści nieustannie wznosili toast za zdrowie fanów „po raz pierwszy”. Śpiewający fani skutecznie zagłuszali duet, trudno było rozróżnić głos tłumu od głosu wykonawców. Pod koniec koncertu pojawiły się dwie panie, które ze sceny rzucały plakaty zespołu, a przy odrobinie szczęścia można było również dostać kostkami lodu, którymi artyści chcieli chyba ostudzić rozpalonych zebranych.

 

Czy warto było czekać na koncert tyle czasu? Ci spod sceny, skaczący i wymachujący rękami, z pewnością odpowiedzą, że tak. Śpiewali, tańczyli, nosili się wzajemnie na rękach i próbowali przerzucić przez barierki, oddzielające ich od sceny. Entuzjazm fanów był naprawdę zdumiewający, można byłoby go porównać z najwyższej klasy koncertami rockowymi, gdzie tłum szaleje, wszyscy śpiewają. Pozazdrościć zespołowi takich oddanych wielbicieli.