Mówią że „Dance ma sens”, a jak ma się sprawa z muzyką elektroniczną serwowaną na masowych imprezach? Jatka, białe rękawiczki i osławione wixy czy też ambitniejsze nutki z mocniejszą linią melodyczną? Można powiedzieć, że na zasadzie osmozy jednemu z drugim światem skutecznie udało się przenikać na 2. edycji Bass Planet zorganizowanym w klubie Heya. A wszystko to w akompaniamencie wspomnień z Love Parade.
Więcej miejsca, mniej niespodzianek
Po raz kolejny otworzono podwoje starej Lokomotywy na potrzeby paru tysięcy spragnionych technicznych dźwięków klubowiczów. Ilu dokładnie? Tego nie wiadomo, choć z pewnością było ich mniej niż w ubiegłym roku. Według danych organizatora pierwsza edycja Bass Planet połączyła około 4,5 tys. osób. Z tym roku namacalnie było ich mniej ( 3 tysiące?), o czym świadczyły krótsze kolejki do toalet, po alkohol, pustki w strefie V.I.P. i ogólnie mniej nabita ludźmi przestrzeń.
Być może „zasługą” tego stanu rzeczy był line-up, który w porównaniu z ubiegłą edycją Planety Basu wyglądał na „kopiuj-wklej” pod kątem zaproszonych wykonawców. Tak więc znów odwiedziły nas czarne konie z Westbamowej stajni : Hardy Hard, Lady Waks i Westbam we własnej łysej osobie. Lady wpadła na szczęście bez MC Troopera (zwanego również jak „MC Truper” ze względu na poziom, do jakiego położył w ubiegłym roku jej występ żenującymi okrzykami do mikrofonu). Przed występem gwiazd zgromadzona publiczność rozgrzewał m. in. dj Cherry, Marten Hoerger z Boogie Army czy Norman Frazier. Druga scena umieszczona na powierzchni klubu Heya była poświęcona nutom skierowanym w strone deep tech, tech house i minimalu.
Najpierw Westbam i długo, długo nic
Podejrzewam, że frekwencja imprezy byłaby niewiele mniejsza, gdyby Szczecin postanowił odwiedzić sam Westbam, ewentualnie ze swoim koleżką Dr. Motte (aż dziwne swoją drogą, że do dziś nikomu nie udało się skompletować tego duetu w żadnym ze szczecińskich klubów). Tak działa magia nazwiska i łączące się z nim wspomnienia dźwięków najbardziej kultowej techno-imprezy na świecie. Od godziny drugiej nad ranem zniecierpliwione grupki zebrane przy barierkach pospieszały do wyjścia swojego ulubionego DJ`a, który najwyraźniej zaliczył mocną obsuwę czasową. Kiedy jednak Westbam wszedł w końcu za konsolę, cały lokal totalnie popłynął. Nie wiadomo skąd napłynęła fala ludzi i sala wypełniła się po brzegi, a następnie muzycznie wystąpiła z brzegów. Naćpane małolaty osiągały orgazmy ze szczęścia, a wypełnieni procentami klubowicze wreszcie mieli szanse porządnie wypocić je w tańcu. Westbamowy set mógł rozczarować tych, którzy na imprezę przyszli jedynie uronić łzę na wspomnienie Parady Miłości. Nie puszczał bowiem całych utworów kojarzonych z tą imprezą, a jedynie gdzieniegdzie przemycał pojedyncze linie melodyczne. Wyjątkiem był United State od Love czy Beatbox Rocker, które zostały odtworzone w całości. Na wielki finał około godziny 4:00 złożył się bardzo sympatyczny incydent; DJ wyskoczył nagle zza swojej konsolety by przespacerować się po głośnikach, a następnie jak gdyby nigdy nic rozpoczął witać się ze zgromadzonymi najbliżej ludźmi, przybijać high five`y i z nieopuszczającym go cały czas uśmiechem pozować do zdjęć. W takim oto stylu pożegnał się z wprawioną tym sposobem w wyśmienity humor szczecińską publicznością.
Cóż tego wieczoru mogło się jeszcze wydarzyć? Większość klubowiczów najwyraźniej doszła do wniosku, że po Westbamie może być już tylko spalona gleba i tłumnie ruszono do wyjścia. Dzięki temu można było zaobserwować w tych okolicach czasowych pustki na drugim parkiecie, za to kolejki od szatni ciągnęły się DO samego parkietu.
Quo Vadis, Bass Planet?
Z punktu widzenia organizacyjnego nie można się do niczego przyczepić, ale bardziej była to zasługa mniejszej frekwencji, z którą udało się obsłudze poradzić, niż specjalnego przygotowania. Zastrzeżenia mam do formy wizualnej Bass Planet cz. 2. Potraktowano ją mocno po macoszemu, jakby wychodząc z założenia że ludzie, którzy wpadają na takie imprezy używają słuchu jako jedynego zmysłu do odbierania bodźców płynących ze świata. Wzrok pozostał więc mocno niedopieszczony. Lasery podobnie jak w ubiegłym roku...były, i to wszystko co można o nich powiedzieć. Podobnie rzecz miała się z wizualizacjami - nudnymi, powtarzalnymi i nienadającymi żadnego konkretnego klimatu.
Należy zadać sobie pytanie, w jaką stronę powinna iść trzecia edycja, o ile takowa zostanie w ogóle zorganizowana. Czy głos ludu błagający o muzyczne urozmaicenie i nieodgrzewanie co roku tych samych kotletów zostanie w końcu wysłuchany? Czy delikatne sugestie dotyczące większej troski o wizualną stronę przedsięwzięcia, co w przypadku innych dużych imprez jest przecież normą, trafią na podatny grunt? O tym przekonamy się dopiero za rok.
Komentarze
18techno friK, zorganizuj równie dużą bibe z loklanymi grajkami i zapłać im tyle ile uważasz. Ciekawe tylko ile ludzi przyjdzie jedynie na kogoś kto ledwo co jest w stanie zapełnić klub wielkości Mezzoforte i czy będziesz w stanie w ogóle pokryć koszty sprzętu nie mówiąć już o opłaceniu artystów.
Ja się nie orientuje jak to było z lokalnymi artystami ale jak znam życie to oni sami prosili się o możliwość zagrania na tej imprezie a nie odwrotnie. Wszelkie warunki musieli więc znać i akceptować je.
A tak na marginesie to Westbam bierze znacznie więcej niż 1000 € a cały sprzęt, obsługa i innye koszty też nie są małe delikatnie mówiąc i nikt inny ich nie pokryje. Jeśli myślisz że to jest taki duży i łatwy zarobek to spróbuj swoich sił przy takiej imprezie. Sam piszesz że taką imprezę możesz zrobić to zrób, zrób i jeszcze raz pisze zrób. Masz moje błogosławieństwo.
~Freaky
freaky slabo bylo..komercyjna masowka tyle moge powiedziec...przepych, grajkowie na sztuke,zeby tylko byli najlepiej milion, nacpana trzoda, malolartki "malujace obrazy"-a podobno biba od 18 lat <LOL> brecht jeden wielki tyle moge powiedziec a Pani Stankowska naprawde dobry text i dobrze wytkniete bledy organizatora taka impreze dla sosu to i ja moge zrobic i dac westbamowi 1000 e drugie tyle i trzecie hh i lw...lepiej nie? ale dla dj`s ze szczecina dawac nic albo po 50zl???? kur***a a gdzie poszanowanie artystow? jak lokalny to znaczy juz,ze slaby czy jak? bo jedni dostali po 500 a inni po 50zl albo nie daj boze nic...moje jedyne slowo na to wszystko- gowno! czesc i czolem!
~techno friK
Relacja została napisana w sposób tendencyjny i stronniczy co widać na pierwszy rzut oka. W porównaniu do pierwszej edycji były lepsze efekty świetlne/wizualne a także znacznie lepsze nagłościenie na które wtedy trochę ludzi narzekało a teraz wręcz przeciwnie. To zostało poprawione lecz autorka albo tego nie dostrzegła podobnie jak wielu innych pozytywów, albo potraktowała to jako wadę.
Trudno mówić tu o profesjonalnym podejściu do sprawy skoro z góry nie chce się widzieć pozytywów. Istotą relacji jest przekazanie obiektywnego stanu wydarzeń a nie jedynie subiektywnego spojrzenia na dane wydarzenie.
~Freaky
~geli
~Asrti
BYLO SREDNIO, JAK KTOS NIE CPAL.
MOZE JAK SIE ZARZUCILO TABSA CZY TEZ KILKA- BYLO ZE BEZ ZASTRZEZEN, ALE MOIM ZDANIEM WIALO NUDA. EFOETY WIZUALNE FAJNE? RACZEJ BEZ SZALENSTWA, NO ALE BYLY:)HEH
~ona
Ja natomiast przychylam się do opinii redadktorki.
Jasne, to nie Sensation, ale impreza Bass P. rok temu byla lepsza, wiec byl jakis odnosnik do porownan. Niejedna impreze przezylam i uwazam, ze powinnismy dazyc ku lepszemu. Bo o to chodzilo redaktorce.
W przypadku Bass Planet tegoroczna edycja wypadal slabiej, a ja okresle impreze jako srednia. Oszem, potanczyc mozna bylo ale nie zaprzeczycie, ze monotonia wykonawcow, ktorzy nas odwiedzaja jest faktem.
Poza tym kilkakrotnie zostalam naciagnieta w barze na drinki z sama wodka i lodem, zamiast ze stritem. I tak, byl to dla mnie problem, bo tego nie moza bylo pic...a nie chcodzilo mi o to, by sie meczyc saczac sama wode i nawalic jak stotodla..
pozdrawiam.
~Agnes
Relacja niezła pod kątem redaktorskim natomiast merytorycznie już wypada znacznie gorzej. Po przeczytaniu nasuwają mi się wrażenia jakby autorka wyrażając swoje zdziwienie odnoście skłądu imprezy nie wiedziała czym w ogóle jest Bass Planet i dlaczego grają tam tacy a nie inni wykonawcy. Szkoda że w line-upie nie doceniłą obecności innych ciekawych artystów i nie poświęciła im więcej uwagi, którą w całości poświęciłą Westbamowi. No właśnie Westbam - tu też nie potrafię pozbyć się wrażenia że autorka całą wiedzę o nim i jego muzyce zaczerpnęła z klipów na Youtubie obejrzanych przed imprezą. Stąd m.in. jakieś dziwne oczekiwania żeby Westbam zagrał razem z Dr. Motte choć Ci panowie nigdy nie występowali razem a od strony produkcyjnej nie współpracują już od dekady. Dr Motte był w październiku to trzeba było przyjść. Tak na marginesie to Westbam zagrał typowy set dla Polaków pod publiczkę czyli taki w którym zagrał swoje największe hity. On zupełnie inaczej, bardziej ambitnie gra np w Niemczech ale tam i publika jest bardziej ogarnięta.
Zupełnie nie rozumiem już zastrzeżeń do części wizualnej imprezy. Cała masa świateł, projektorów, dysz buchającymi ogniem i lasery to za mało? Wszystko było świetnie zgrane i dziwie się że ktoś tu może mówić o ubogości tego typu atrakcji czy też monotonii. To nie jest Sensation gdzie efekty wizualne są znacznie ważniejsze od muzyki. Szkoda że autorka nie wywnioskowała że jeszcze więcej wizuali to jeszcze wieksze koszty a co za tym idzie droższe ceny biletów i niższa frekwencja co w rezultacie daje organizacyjną klapę i powtórkę z Trance Space, która była imprezą z wielkimi aspiracjami a która niestetu okazała się jedną wielką klapą, którą organizatorzy pewnie jeszcze przez wiele lat będą spłacać. No ale tak to jest jak jako dziennikarz wchodzi się za free :)
Dla mnie osobiście impreza na wielki plus choć niestety później w kiblach był niezły potop szwedzki jak się pozapychały :P
~Kaś
~Kaś
~stere