Ta grupa to ścisła czołówka polskiej muzyki rockowej. Frekwencja wczoraj w "Słowianinie" zdecydowanie to potwierdziła. Choć Lao Che zagrał już w tym roku w Szczecinie, w Filharmonii, to znów fani tłumnie stawili się na ich występ.
Zaczęli od utworu "Bajka o Misiu (tom I)" i oczywiście kompozycje z ostatniego albumu grupy ("Dzieciom"), były ważną częścią programu tego wieczoru. Z niego wybrali jeszcze chocby takie utwory jak "Tu", "A chciałem o sobie" czy "Dżin". Dopiero pod koniec set listy znalazła się natomiast tak oczekiwana przez większość melodyjna "Wojenka". Brzmienie było soczyste i selektywne, a muzycy w bardzo dobrej dyspozycji. Spięty, czyli śpiewający lider formacji, nie był skłonny do jakichś komentarzy pomiędzy utworami i słusznie, bo teksty utworów jego autorstwa są tak wyraziste, że raczej nie potrzebują wyjaśniania. 
 
Lao Che wykonało też jednak jeden numer z tekstem innego twórcy. Był nim "Bar Pod Zdechłym Psem" do wiersza Władysława Broniewskiego - moim zdaniem jeden z lepszych fragmentów całego występu. Poza tym usłyszeliśmy bardzo mocne i udane wersje kilku dobrze znanych utworów z wcześniejszych płyt grupy - takich jak "Zombi!" czy "Dym", odśpiewany chóralnie przez widzów. Bardzo intensywny, rozimprowizowany i transowy był finał czyli numer "Chłopacy" (znany z albumu "Gospel"). W jego środku   Spięty przedstawił cały sześcioosobowy zespół i podziękował Szczecinowi za przybycie.
 
Ten utwór mógłby trwać i trwać, bo widzowie mieli jeszcze siły do zabawy, ale i tak trwający prawie dwie godziny występ zespołu chyba zadwolił przeważającą część publiczności, jeśli nie wszystkich. Zwłaszcza, że oprócz muzyki, także światła dobrze w nim "zagrały" i niczego chyba nie zabrakło by nabywcy biletów nie żałowali wydanych pieniędzy.