Profesjonalna orkiestra to niekoniecznie instrumenty. Współbrzmiące głosy ludzkie są w stanie zabrzmieć równie dobrze jak ona, o czym można było się przekonać wczoraj, w Szczecińskiej Filharmonii podczas koncertu zespołu Audiofeels z Poznania. Chłopaki posługują się gatunkiem muzycznym zwanym Vocal Play. Ten rodzaj akompaniamentu to wokalna muzyka a capella wzbogacona o imitację brzmień instrumentów muzycznych za pomocą głosu połączona z elementami improwizacji.

Trzy dzwonki wzywające na koncert zabrzmiały w Filharmonii Szczecińskiej chwilę po 17-tej, a więc planowo. Sala była praktycznie pełna – publiczność niezwykle zróżnicowana: starsi i młodsi, grupy przyjaciół i całe rodziny, zakochani i single – byli ‘wszyscy’. Audiofeels przywitał się z publicznością gwarantując jej muzyczną podróż po świecie, od aranżacji utworu "Eye of the tiger" zaczęło się przedstawienie audio - wizualne. Wzrokowy aspekt koncertu opierał się na idealnie dopasowanej grze świateł nadając tym samym oryginalnego uroku całemu wydarzeniu.

W pierwszej części koncertu usłyszeliśmy między innymi "Otherside" – utwór z genialną solówką Gitary (Jarka), którym chłopaki podbili publiczność w jednym z telewizyjnych programów. Następnie gości urzekała Trąbka (Michał „Szajek”) w kawałku "Just the two of us" i przyjemny wokal Marcina w "Shape of my heart" autorstwa Stinga. Michał „Stecu” podróż publiczności urozmaicił wizytą w Nowym Jorku utworem "Thinkin about your body". Przed końcem pierwszej części koncertu Perkusja (Bartek „Kitek”) zmieniła się w bardziej elektroniczny instrument muzyczny – Syntezator.

Po przerwie niezwykłą dawkę emocji dostarczył utwór "Lux aeterna". Usłyszeliśmy także, przypominający zespołowi dzieciństwo, kawałek "Sound of silence" paradoksalnie mówiący o dźwięku ciszy, którym chłopaki zdołali przekonać publiczność do tego, że cisza może być muzyką. Gitara Basowa (Patryk „Cypis”) zachwycił publiczność swoim niskim głosem podczas utworu "Mmm mmm mmm mmm". W trakcie koncertu doszło także do interakcji: zespół – publiczność. Sala została podzielona na dwie grupy – klaszczącą i tupiącą, po szybkim kursie w sali filharmonii rozbrzmiał utwór "We Will Rock You" w aranżacji Audiofeels i widowni. Stacją końcową  był utwór, o którym kiedyś Perkusja (Bartek „Kitek”) powiedział, że jest to utwór bogów metalu w wykonaniu amatorów wokalu - "Nothing else matters" zespołu Metallica.

Po niezwykłej podróży muzycznej, z przewodnikiem w postaci zespołu Audiofeels, aplauz odbył się oczywiście na stojąco. Bisując Bartek „Kitek” wyzbył się swojej perkusyjności i swym wokalem przeniósł nas w czasie o około 30-40 lat wstecz, dokładnie do Stanów Zjednoczonych przebojem zespołu Bee Gees "Tragedy" udowadniając swój niezwykły talent sceniczno-muzyczny.

Koncert zebrał wiele pozytywnych opinii, i nie ma czemu się dziwić: Chłopaki z zespołu Audiofeels urzekają nie tylko swoimi zdolnościami wokalno - muzycznymi, ale tym, w jaki sposób współpracują i działają ze sobą. U nich nie ma głównego wokalisty, gitarzysty – wszyscy są równi sobie. Ich koncert nie był ściśle muzycznym wydarzeniem, dało się odczuć elementy kabaretu i teatru – całość było przedstawieniem – Jak powiedziała Basia.

Zespół Audiofeels najlepiej przedstawiać od strony instrumentów muzycznych, bowiem chłopaki na scenie nie tylko śpiewają, ale przede wszystkim stają się żywymi instrumentami, dlatego też w swojej relacji pozwoliłam sobie na wariację poprzez personifikację instrumentów.