Marcin Zaremba w „Wielkiej Trwodze” podjął niełatwe zadanie opisania sytuacji społecznej w Polsce w latach 1944-47, w czasie kiedy powszechne były gwałty i nadużycia, a tylko nieliczni czuli się naprawdę bezpiecznie. Powstała książka, która niewątpliwie jest jedną z najważniejszych prac naukowych ostatnich lat.

Precyzyjny opis

„Wielka Trwoga. Polska 1944-1947. Ludowa reakcja na kryzys”(wydawnictwo Znak)  tak brzmi pełny tytuł tej, liczącej sobie ponad 600 stron, publikacji, stanowiącej bardzo precyzyjny opis stanu  społeczeństwa polskiego w tychże latach. Choć jest to praca o charakterze naukowym to czyta się to dzieło niemalże jak dobrą powieść... Autor bardzo dokładnie nakreślił tło psychologiczne takich negatywnych zjawisk jak: przestępstwa, włóczęgostwo, spekulacje, żebractwo i inne, umieszczając je w kontekście historycznym kilku dekad oraz  analizując ich podłoże socjologiczne i psychologiczne. Jednym z największych walorów „Wielkiej Trwogi” jest  jej  interdyscyplinarność.

Rodziły się demony

Zapewne wielu czytelników, którzy sięgną po tę pozycję było na ostatnim filmie Wojciecha Smarzowskiego „Róża”. Obrazy zapamiętane z niego mogłyby być dobrą ilustracją do tego o czym pisze Zaremba. „Radość z zakończenia okupacji zakłócały realne zagrożenia, m.in. głód, Armia Czerwona, „bezpieczeństwo”, bandytyzm. Lęk i strach generowały też procesy migracyjne (...) Swoistą receptą  na brak bezpieczeństwa była przynależność do grup bandyckich i szabrowniczych. W sytuacji trwogi rodziły się demony, krążyły przepowiednie, apokaliptyczne plotki, rozpowszechniała się  wiara w mord rytualny” to zdania, które można znaleźć w pierwszym rozdziale zatytułowanym „W labiryncie strachu”.

Poradnik dla mówców

Część materiału historycznego zwartego w tym tomie dotyczy oczywiście także sytuacji na tzw. Ziemiach Odzyskanych.  Wśród zdjęć, które znajdziemy w książce są także dwa przedstawiające Szczecin. Widzimy na nich zniszczony most Kłodowy i ruiny Zamku Książąt Pomorskich w 1948 roku oraz obchody Tygodnia Ziem Zachodnich rok wcześniej, a poza tym autor w wielu miejscach korzysta z informacji zaczerpniętych z wydawanego w naszym mieście już po wojnie „Kuriera Szczecińskiego”. Pismo to, w styczniu 1946 roku, wydrukowało... „Poradnik dla mówców”, w którym  wyszczególniono zwroty i frazy przydatne w przemówieniach i wywołujące dobry efekt propagandowy: „Praojcowie, zręby, pionierzy, misja wiekowa, Słowianie, agresja germańska...” Jak pisze autor książki „Te słowa przerażały. Słuchając ich, można było dojść do przekonania, że Polska wchodzi w nowy etap politycznego terroru” Tymczasem język demagogii i propagandowe zabiegi zyskiwały coraz większy posłuch.„Można odnieść wrażenie, że w klimacie zagrożenia nowe władze czuły się najlepiej. Manipulowały społecznym lękiem i wykorzystywały go w procesie legitymizacji swoich rządów”

Z duszą na ramieniu

Zagrożenie i niepewność mocno były też związane z transportem „Na mapie powojennego strachu szczególnie jaskrawym kolorem powinny zostać zaznaczone szlaki komunikacyjne” pisze Zaremba. „Z duszą na ramieniu podróżowało się w okolicach Szczecina, gdzie oddziały Armii Czerwonej przekraczały granicę między Polską a radziecką strefą okupacyjną w Niemczech i poniekąd z rozpędu rabowały dalej. Radzieccy żołnierze rewidowali pasażerów pociągów, zabierając im bagaż, napadali na stacje kolejowe. Na przykład 7 sierpnia 1945 r. zatrzymali pociąg jadący ze Stargardu do stacji Scheune (dziś Szczecin Gumieńce) po czym obrabowali wszystkich pasażerów...”

Dezerterzy i głód

Dodatkowo właśnie na Ziemiach Zachodnich, ukrywało się bardzo wielu członków politycznego podziemia, dezerterów  i zdemobilizowanych żołnierzy, poszukujących jakiegoś zajęcia i mieszkania. Jak donosił „Kurier Szczeciński” (1946) w artykule „Polak przyjeżdżający do Szczecina nie może być bezrobotnym”, codziennie do Państwowego Urzędu Repatriacji przybywało od 200 do 300 osób. Nie wszyscy znajdowali zatrudnienie, a zatem armia osób bez zajęcia rosła...

Warto dodać, że autor cytuje także w swym dziele fragment „Dziennika” pierwszego prezydenta polskiego Szczecina, Piotra Zaremby (zbieżność nazwisk przypadkowa), który pisał o limitach racji żywnościowych i widmie głodu w całym regionie. Takich interesujących szczegółów jest w ‘Wielkiej Trwodze” bardzo wiele. Cieszy fakt, że tak trudny temat został bardzo wnikliwie i rzetelnie opracowany.