Trzymam właśnie w dłoni najnowszą płytę Pezeta "Radio Pezet ". To już piąty solowy album tego artysty. Eleganckie wydanie digipak poza samym krążkiem zawiera wklejoną do środka książeczkę. Na wysokiej jakości papierze wydrukowano 10 klimatycznych, czarno-białych zdjęć, którym towarzyszą informacje o osobach zaangażowanych w powstawanie konkretnych utworów. Według zamieszczonej z tyłu tracklisty kawałków jest aż 25 (później niestety okaże się, że 8 z nich to krótkie skity). Ładuję krążek do odtwarzacza, wciskam PLAY i słyszę... skit. A co dalej? Muzyka rodem z klubów, solidne uderzenia basu i szybkie flow Pezeta.

W poszukiwaniu swojego miejsca

Fani rapera zapewne wiedzą, że w kwietniu minęło dokładnie 10 lat od momentu, gdy Pezet wydał swój pierwszy solowy album "Muzyka Klasyczna". Dwa lata później ukazał sie utrzymany w podobnym stylu krążek "Muzyka Poważna". Obie produkcje były cenione przez słuchaczy z uwagi na swój specyficzny  klimat i pełne refleksji teksty. W 2007 roku raper zerwał z dotychczasową konwencją nagrywając "Muzykę Rozrywkową", której recenzowane właśnie "Radio Pezet" wydaje się być naturalnym następcą. Mamy tutaj zdecydowaną przewagę lekkich, traktujących o imprezowym stylu życia tekstów. Jednak wiele z pozoru płytkich rymów zawiera drugie dno - takie smaczki sprawiają, że "Radio Pezet" nie jest płytą "na raz"  i nawet po kilkukrotnym przesłuchaniu możemy odkryć na niej coś nowego. Na krążku znajdziemy oczywiście kilka wybitnie nostalgicznych kawałków (na czele z "Byłem") jednak są one w zdecydowanej mniejszości. Ogólne wrażenie jest ostatecznie dość pozytywne, także dzięki obecności gości - Fokusa, Tego Typa Mesa i Kamila Bednarka.

Poszczególne utwory trzymają w miarę wysoki poziom, choć kilka kawałków odstaje poziomem od pozostałych. Słabo wypada m.in.  utwór "Brutto czy netto". Mocnymi stronami "Radia Pezet" są zaś takie numery jak "Slang 2" będący świetną kontynuacją utworu z krążka "Muzyka Klasyczna", zaskakujący "Rock'n'Roll" oraz "Noc jest dla mnie" z genialnym, gościnnym udziałem Fokusa.  Na szczególną uwagę zasługuje także kawałek "Killa Kela Pezet's Greatest Hits", w którym beatboxer interpretuje największe hity Pezeta z jego poprzednich płyt. Poszczególne utwory przeplatane są zabawnymi, kilkudziesięciosekundowymi skitami.
Kilka słów wypada napisać o warstwie muzycznej, za którą odpowiada Sidney Polak wspomagany przez DJ Pandę, Aurera, Śp. Zjawina, Michała Mareckiego, Łukasza Borowieckiego, Mikisa Cupasa, Leszka Kamińskiego oraz kilka innych osób. Płyta utrzymana jest w popularnych ostatnimi czasy klimatach dubstepowych oraz - w mniejszym stopniu - grime. Kiedy podczas słuchania jednego z kawałków poszedłem do kuchni zrobić sobie herbatę i przez ścianę dochodziły do mnie jedynie niskie częstotliwości, zdałem sobie sprawę, że wersje instrumentalne utworów z "Radia Pezet" mogłyby z powodzeniem napędzić niejedną imprezę. Mi osobiście bity nie przypadły jednak do gustu - szczególnie irytujące okazały się wstawki z dzwonkiem telefonu, które w kilku momentach przebijały się w tle. Rozumiem jednak,  że trendy są jakie są i doceniam odwagę Pezeta, że zdecydował się wydać album w takich a nie innych klimatach. Raper zrobił naprawdę sporo, by jego album mimo narzuconej przez warstwę muzyczną aranżacji zachował swój unikalny klimat.

"Radio Pezet" się broni

Fani Pezeta kupią jego nową solówkę tak czy siak i na pewno będą zadowoleni. Krążek nie zrywa bowiem z przeszłością - choć zawiera mnóstwo nowinek, zaspokaja także specyficzne potrzeby starych wyjadaczy. Jedyne z czym trzeba się zmagać, to naturalna niechęć starszych słuchaczy do dubstepu - to cena jaką Pezet płaci za dotarcie ze swoim przekazem do młodszej części publiki. W skali bezwzględnej "Radio Pezet" prezentuje wysoki poziom, lecz do mistrzostwa trochę jej brakuje. Czy ją polecam? Jak najbardziej! To ostatecznie kawał dobrego hip-hopu. A że nie jest utrzymany w starym stylu? Jak to mówią, sorry winnetou - bisnes is bisnes.