Oglądając " Czarny czwartek.." ma się wrazenie swoistego deja-vu, że podobne sceny /poszukiwanie ciał przez rodziny, nocny pogrzeb/ już gdzieś w filmach widzieliśmy. Najlepsze, także najtragiczniejsze scenariusze pisze zawsze życie...

Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chyloni

Dzisiaj milicja użyła broni

Dzielniśmy stali i celnie rzucali..



Na ten film czekali wszyscy - zarówno mieszkańcy Gdyni, którym się od dawna należał, ale także wszyscy zainspirowani medialną promocją i związaną z nią marketingową strategią. Wbrew pozorom nie jest to opowieść o tytułowym bohaterze, zastrzelonym na pomoście kolejki podmiejskiej a dramat rodziny innego gdynianina - Brunona Drywy.

Zgodnie ze starą regułą mistrza Hitchocka film zaczyna się mocnym akcentem, tak bliskim wszystkim Polakom - kolacją wigilijną roku 1969. To podczas niej dowiadujemy sie, że pięciosobowa,  pochodzaca z Kaszub rodzina robotnika portowego otrzyma wkrótce mieszkanie. Za rok świętować  będzie Boże Narodzenie pod własnym dachem, a ich jedynym powodem do zmartwień będą brakujące krzesła, by pomieścić wszystkich gości. Sielanka rodziny Drywów zakłócana jest tylko drobnymi niedogodnościami życia w poprzednim ustroju /świetnie zaobserwowane panujace ówczesne zwyczaje jak użyczanie pralki Frania czy podnajmowanie pokoju lokatorowi/.

Na drzwiach ponieśli go Świętojańską

Naprzeciw glinom, naprzeciw tankom

Chłopcy stoczniowcy pomścijcie druha...


Słowa uznania należą sie realizatorom za uchwycenie realizmu tamtych czasów - od zachowań społecznych /przyzwolenie na palenie/, stroje, pojazdy i rekwizyty, czasem bardzo drobne ale nostalgiczne. Sa nimi pudełko płatków mydlanych, herbata "ulung", giewonty bez filtra, zapałki z Sianowa czy ofiarowana gospodarzom puszka eksportowej baltonowskiej szynki z marynarskiego importu.

Huczą petardy, ścielą się gazy


Na robotników sypią się razy


Padają dzieci, starcy, kobiety...


Oglądając " Czarny czwartek.." ma się wrazenie swoistego deja-vu, że podobne sceny /poszukiwanie ciał
przez rodziny, nocny pogrzeb/ już gdzieś w filmach widzieliśmy.  Najlepsze, także  najtragiczniejsze scenariusze pisze zawsze życie, a uwaga odnosi sie do pierwszego filmu o wydarzeniach Grudnia '70,jakim była "Skarga" Jerzego Wójcika.  Tam tłem rodzinnego dramatu był Szczecin i wydarzenia związane z interwencją milicji i wojska na jego ulicach.

Jeden zraniony, drugi pobity

Krwi się zachciało słupskim bandytom


To partia strzela do robotników...


Film jest kameralnym dramatem rozgrywanym  w większości w czterech ścianach mieszkania bohatera,
także w gabinetach partyjnej władzy, pokoju dowódcy Marynarki Wojennej czy kantorkach szpitalnych - za
to masowe sceny z udziałem milicji budzą grozę i przerażenie. Rekonstrukcja aresztowania komitetu
strajkowego -  osławiona "ścieżka zdrowia" to dopiero preludium przed hekatombą dnia następnego,
scenami strzelania do tłumu i katowania zatrzymanych. Z jednej strony ludzkie współczucie zwykłych
urzędników, z drugiej niczym nie zmącona buta bezkarnych mundurowych i tajniaków.

Krwawy Kociołek, to kat Trójmiasta


Przez niego giną starcy, niewiasty


Poczekaj draniu, my cię dostaniem...


O ile postać sprawcy gdyńskiej tragedii - Stanisława Kociołka nakreślona jest szkicowo, to reszta partyjnej wierchuszki przedstawiona jest po mistrzowsku - od butnego sekretarza komitetu zakładowego po szczyty władzy. Wielka to zasługa aktorów -   Piotr Fronczewski w roli bezwzględnego Zenona Kliszko, zapowiadający strzelanie do robotników, uważanych za kontrrewolucję. Powściągliwy w wymowie epizod Piotra Garlickiego /Józef Cyrankiewicz/, wieszczący zmianę steru u władzy - zmianę, która także jego pozbawi stanowiska premiera PRL.  Wielką kreacją aktorską jest przedstawienie Władysława Gomułki przez Wojciecha Pszonika. Kto pamięta postać Moryca Welta w jego wykonaniu w obu wersjach wajdowskich "Ziemi obiecanych" nie będzie zawiedziony. Grając I sekretarza aktor wznosi się na szczyty gry aktorskiej - doceni to zwłaszcza starsze pokolenie słuchaczy i widzów, którzy siermiężne wystąpienia i skrzekliwe  przemówienia towarzysza "Wiesława", sączące się z radioodbiorników,głośników radiowęzła inielicznych telewizorów, niezmiennie zaczynające się od "Towarzyszi i jobywateli" zapadły w ich pamięci.

Stoczniowcy Gdyni, stoczniowcy Gdańska

Idźcie do domu, skończona walka

Świat się dowiedział, nic nie powiedział


Smutkiem napawa zawsze fakt, że rodzime realizacje historycznych superprodukcji nie mogą liczyć na takie finansowanie jak te za Odrą, Bugiem lub nad Pacyfikiem. Dotyczy to filmów opartych  nie tylko na dziełach literackich, ale także na zaistniałych wydarzeniach historycznych. Na brak pieniędzy na odpowiednią oprawę narzekał Jerzy Hoffman przy "Ogniem i mieczem" a "Śmierć jak kromka chleba"  Kazmierza Kutza wymagała publicznej zbiórki. " Czarny czwartek" nie jest wolny od podobnych usterek - na drogie animacje zapewne nie starczyło funduszy, a Gdynia bardzo się zmieniła przez ostatnie 40 lat. Szacunek dla
realizatorów, za to co stworzyli w miare posiadanych sił i środków. Oni sami specjalnie dziękują mieszkańcom miasta za cierpliwość w pokonywaniu trudności, jakie sprawili przy realizacji filmu.

Nie płaczcie matki, to nie na darmo

Nad stocznią sztandar z czarną kokardą

Za chleb i wolność, i nową Polskę

Janek Wiśniewski padł


Miasto Gdynia upamiętniło swych bohaterów dwoma pięknymi pomnikami. Pierwszy przy stacji Gdynia Stocznia odsłonięto jeszcze w roku 1980, dokładnie w dziesiątą rocznicę tamtych wydarzeń czyli o grudniowym brzasku. Drugi to krzyż z krzyży obok Urzędu Miasta w roku 1993. Miejmy nadzieje, że teraz do nich dołączył film Antoniego Krauze.
___________________________



Śródtytuły to cytaty z "Ballady o Janku Wiśniewskim" autorstwa Krzysztofa Dowgiałło.  W filmie - na jego zakończenie- śpiewa ją Kazik Staszewski. Jest to wersja spokojniejsza, drugiej wersji - punkowej wraz z ilustrującym ją teledyskiem użyto do  promocji filmu.

__________________________



"Czarny czwartek - Janek Wiśniewski padł" film pol010
 Reżyseria: Antoni Krauze
 Scenariusz: Mirosław Piepka, Michał S. Pruski
 Zdjęcia: Jacek Petrycki
 Scenografia: Zbigniew Dalecki
 Kostiumy: Anna Grabowska
 Muzyka: Michał Lorenc