Wchodząc do głównego pomieszczenia, w centralnym jego punkcie zauważyłam złoty posąg Buddy udekorowany kwiatami. W całej świątyni roznosił się zapach kadzideł, nadając jej tajemniczego, orientalnego charakteru. Przy wejściu rozwieszono różnobarwne flagi symbolizujące rodziny Buddów, a dźwięk gongu wzywającego buddystów na spotkanie wprawił mnie w mistyczny nastrój. Gdzie się znajdowałam? W Japonii, Tybecie? Otóż nie. W Szczecinie.

SZCZECIN BUDDYZMEM STOI

Buddyzm. Pojęcie to kojarzy się wielu z nas jedynie z odległym Orientem. Tylko jednostki wiedzą, że także Szczecin jest miejscem, w którym filozofia ta znajduje się w pełnym rozkwicie.

Ja także do niedawna nie byłam tego świadoma. Sytuacja uległa zmianie, gdy we wrześniu tamtego roku zostałam wolontariuszką w Książnicy Pomorskiej i pomagałam przy zbiorach Kolekcji Dalekowschodniej. Podczas tych pięciu miesięcy, przeprowadziłam wiele ciekawych rozmów, przewertowałam parę książek oraz odwiedziłam ciekawe, szczecińskie miejsca, które miały jeden wspólny mianownik – buddyzm. Jak się okazało, w naszym mieście funkcjonuje grupa ludzi regularnie tę drogę praktykujących, którzy systematycznie biorą udział w kontemplacjach i starają się wdrożyć ideały tej filozofii w życie.

 

Z WIZYTĄ W ŚWIĄTYNI

Przygotowując się do napisania tego artykułu, po raz kolejny odwiedziłam świątynię Sanboin, mieszczącą się na deptaku Bogusława, oraz przeprowadziłam kilka wywiadów ze Szczecinianami, kroczącymi różnymi ścieżkami buddyzmu.

Tym razem nie miałam szczęścia, ponieważ opat świątyni – Czcigodny Kanzen, znajdował się poza Szczecinem. Rozmawiając z nim parę miesięcy temu, zapamiętałam go jako komunikatywnego, otwartego na świat i ludzi człowieka. Praktykuje on buddyzm od 1974 roku i regularnie wyjeżdża do Japonii, która stała się jego drugim domem. Dzięki temu, może przekazywać nauki Buddy. Czcigodny Kanzen założył świątynię Sanboin w 1995 roku, ponieważ w mieście nie było wtedy żadnego odpowiedniego dla buddystów miejsca do kontemplacji. Sanboin od sześciu lat ma swoją siedzibę na deptaku Bogusława. W świątyni oprócz regularnych, cotygodniowych praktyk, odbywają się również kursy prowadzone przez nauczycieli Dharmy.

Pobyt w Sanboin, zaadaptowanej z mieszkania w kamienicy, sprawia duże wrażenie. Na ścianach wiszą wizerunki Buddy, półki uginają się od ciężaru licznych posążków przedstawiających Wielkiego Nauczyciela, a na podłodze stoją tradycyjne instrumenty, mające pomóc w kontemplacji. W kolorystyce głównego pomieszczenia dominuje brąz i spokojne, ciepłe barwy, które działają na uczestników spotkań kojąco.

Ceremonie odbywają się w każdą niedzielę, rozpoczynają zazwyczaj o 10 rano. Mimo wczesnej pory, świątynia szybko się zapełnia. Widzę młodych, dwudziestokilkuletnich ludzi oraz parę osób w dojrzalszym wieku. Witają się ze sobą, biorą śpiewniki i rozpoczynają recytację mantr, intonowanych najpierw przez najstarszego uczestnika spotkania – to on zastępuje dziś Kanzena. Choć napisane są w większości w języku polskim, rytm recytacji przypomina mantry śpiewane w odległych, azjatyckich klasztorach buddyjskich.

 

BUDDYJSKIE DROGI SZCZECINIAN

Zainspirowana tą wizytą, postanawiam spotkać się ze znajomymi szczecińskimi buddystami, aby zadać im parę pytań. Chciałam dowiedzieć się, co sprawiło, że zaczęli praktykować buddyzm, w jaki sposób wdrażają jego ideały w życie i co udało się im dzięki tej filozofii w sobie wypracować, a nad czym muszą się jeszcze doskonalić.

Będąc młodzieńcem czułem, że ciągnie mnie w kierunku Dalekiego Wschodu. Czytałem książki, szukałem ludzi. To było we mnie od dziecka. Zawsze interesowałem się doświadczeniem mistycznym – we wszystkich religiach. – opowiada Remik. Czas zweryfikował jednak jego poglądy. Basia również długo poszukiwała religijnej drogi: Wychowano mnie w praktykującej rodzinie katolickiej, jako dziecko upierałam się, że zostanę zakonnicą. Chodziłam na spotkania Oazy, brałam udział w pielgrzymkach. Podobnie jednak, jak Remik, nie uniknęła rozczarowań: Lubiłam to, choć nie wszystko wydawało mi się dobrze pomyślane. Im byłam starsza, tym więcej elementów mi nie pasowało. Iwona swoje zainteresowanie buddyzmem rozwinęła poprzez spotkania i rozmowy z ludźmi: W trakcie studiów plastycznych, nawiązałam z kontakt ludźmi nakierowanymi bardziej na duchową niż materialną sferę życia, a po latach okazało się, że wielu z tych znajomych zostało buddystami.

Paweł zaciekawił się buddyzmem dzięki rozmowom z bliskim kolegą: Zamieszkał u mnie <> w akademiku. Obaj byliśmy na zakrętach życiowych, bo właśnie rozpadały się nam wieloletnie związki. Dużo rozmawialiśmy o życiu i innych istotnych sprawach. Zauważyłem, że to co mówi jest ciekawe i pokrywa się z moimi przemyśleniami. Wyjawił, że mądrości te czerpie z nauk buddyjskich. Później, w moim życiu pojawiły się książki buddyjskie, pierwsze kursy i spotkania z nauczycielami.

Wszyscy moi rozmówcy starają się wcielać ideały buddyzmu w życie codzienne:

Staram się żyć etycznie. Poza tym medytacja, nie tylko standardowa, ale i uważność przez cały dzień, jak również joga snu i śnienia. – opowiada Remik. Basia natomiast, ma pewne problemy z regularnym stosowaniem praktyk: Jeśli chodzi o codzienne praktykowanie buddyzmu, czasem brakuje samozaparcia oraz systematyczności. Zawsze jednak staram się znaleźć przynajmniej 15 minut na krótką sesję medytacji. Kłopoty z systematycznością ma również Iwona: Buddyzmu nie praktykuję codziennie. Moja praktyka to przede wszystkim czytanie Sutr, recytacja mantr. Także i Paweł stara się wprowadzać zasady buddyzmu w swoje życie: Staram się żyć zgodnie z tą etyką, w miarę regularnie ćwiczyć medytację i nie krzywdzić czujących istot.

W czym muszą się jeszcze doskonalić? Odpowiedź na to pytanie okazała się dość trudna: Staram się wytrwale iść ku Światłu – mówi Remik. Basia wiele już dzięki praktyce buddyjskiej osiągnęła, uważa jednak, że ma przed sobą jeszcze sporo pracy: Udało mi się chyba dostrzec drogę i znaleźć cel, pozostało mi jeszcze zbliżyć się do niego. Chcę również pozbyć się lęku, który towarzyszy w różnych aspektach życia. Iwona twierdzi, że jest dopiero w pierwszym stadium drogi do Oświecenia. Buddyzm pomaga jej przede wszystkim w przezwyciężaniu niepowodzeń: Dzięki Naukom znoszę różne przeciwności losu – głównie dzięki cierpliwości i zaakceptowaniu nauk o prawie karmy. Doskonalić muszę się we wszystkim, bo zawsze jest się na początku drogi. Nie wolno o tym zapominać. Również i Paweł sądzi, że wiele ma jeszcze do zrobienia: Ciężko powiedzieć, w czym muszę się doskonalić – przede mną jeszcze daleka droga. Ważny jest jednak właściwy kierunek.

SPOKÓJ, TOLERANCJA I OTWARTOŚĆ – KLUCZOWE ZASADY BUDDYZMU

Choć moje spotkanie z buddyzmem nie okazało się na tyle rewolucyjne, abym zmieniła przekonania religijne, przyniosło mi dużo inspiracji. Osoby, z którymi rozmawiałam, rzeczywiście starają się wcielić ideały buddyzmu w życie – są pozytywnie nastawione do świata, potrafią słuchać, emanują spokojem. Wystarczy na nie spojrzeć, by widzieć że odnalazły swoją drogę, co jest wyjątkowo trudnym, ale i najważniejszym zadaniem każdego człowieka. Szczecińscy buddyści posiadają też wyjątkowo bogato wyposażoną bazę książkową w Książnicy Pomorskiej – dzięki honorowemu patronatowi Dalajlamy, do biblioteki dostarczana jest literatura buddyjska z Europy i całego świata.

Co bardzo istotne, kluczowymi zasadami w praktykach buddyjskich są tolerancja i otwartość. Dzięki temu ja - chrześcijanka, mogłam bez przeszkód uczestniczyć w świątynnych ceremoniach i przeprowadziłam ciekawe wywiady, które przyczyniły się do powstania tego artykułu.