Szczecińska Szarpanina lubi zaskakiwać. Swoich widzów zawsze karmi świeżymi pomysłami, jak również mistrzostwem improwizacji. Niespodzianek nie brakowało także podczas wczorajszej premiery ich nowego programu „Wigry 3” w Teatrze Pleciuga. Czy ten „składak” daleko pojedzie? Jestem przekonana, że tak.

Zmagania Szarpaniny na scenie kabaretowej obserwuję już od kilku lat. Jeszcze nie tak dawno kabaret ten grał w nieistniejących już Kontrastach, a bilety na występ nabywało się za symboliczną opłatę. Dziś już jest inaczej. Szarpanina stała się rozpoznawalną marką. Grzegorz Dolniak, Marek Juszkiewicz oraz Marcin Pawłowski występują w programach razem z najlepszymi polskimi kabaretami. Można ich spotkać „na żywo”, jak i zasiadając wygodnie przed ekranem telewizora. Nareszcie Szczecin oprócz pasztecika, paprykarza (który, w sumie jest produkowany w Łodzi) dorobił się kolejnego towaru eksportowego – Szarpaniny.

 

Nieprogramowy program

„Wigry 3” to taki program bez programu. W nim nie ma ściśle określonego tematu czy fabuły. Tu po prostu cały czas coś się dzieje. Niewątpliwą zaletą takiego „składaka” jest swojego rodzaju niepewność. O czym będzie następny skecz? Jakie przebranie znów zaprezentują (tak a`propos – pochwała za nowe stroje). To wszystko sprawia, że publiczność jest ciągle w stanie oczekiwania, a czas mija w niezauważalnym tempie. To, co szczególnie przykuło moją uwagę, to niesamowita gra słów i skojarzeń. Trzeba też przyznać – humor prezentowany przez Szarpaninę nie za każdym razem jest „lekki”. O nie, chłopaki potrafią zaserwować publiczności żart naprawdę ciężkiego kalibru. Ale tutaj nie ma pójścia na łatwiznę. Bądźmy szczerzy – najprościej jest się śmiać ze stereotypów. Geje, Żydzi – to temat nadmiernie wykorzystywany w kabaretowych występach. Za to Szarpanina idzie o krok dalej – śmieje się z tych, co te stereotypy tworzą, obraca wszystko o 180 stopni. I tak na przykład okazuje się, że to bycie „hetero” jest społecznie nie akceptowane. Albo jakby wyglądał nasz język gdyby przestawić akcent na inne sylaby? Jednak mistrzowskim dla mnie był skecz o trzecim rozbiorze Polski. To było genialne połączenie faktów historycznych z fikcją „literacką”. Z kolei scenka przedstawiająca proces rekrutacji do drużyn piłkarskich jako handel żywym towarem po prostu powalała na kolana.
 

Podsumowując – bawiłam się wczoraj świetnie. Zresztą nie tylko ja, bo sądząc po reakcjach zgromadzonej widowni – świetnie bawili się wszyscy. Wiadomo, że premiera charakteryzuje się tym, że jest to swoisty poligon doświadczalny. Część skeczy sprawdziła się znakomicie, do innych trzeba jeszcze dodać trochę pieprzu. Zatem – czekam na więcej! Mam nadzieję, że „Wigry 3” pojedzie w Polskę i jako składak „rozłoży” ze śmiechu publiczność z innych miast. Trzymam kciuki!