Szczecińska „Lokomotywa” to miejsce bez wątpienia legendarne. Otworzona w 2000 roku stała się najpopularniejszym klubem miłośników elektronicznych brzmień. Znana była w całej Polsce z odbywających się w niej imprez, na których zdarzały się gościć gwiazdy światowego formatu. Krążyły o niej różne plotki i mity, które nie zawsze były pochlebne. Chciało by się powiedzieć „ale to już było…”, wszak wielu myślało że Lokomotiv Club znika ze szczecińskiej mapy klubowej bezpowrotnie, gdy zamykano go w 2005 roku. Los chciał jednak inaczej. Historia Lokomotywy jeszcze się nie skończyła…

Kiedy zgasły światła po ostatnich klubowiczach, a na ich miejsce przyszła ekipa budowlańców celem przebudowania wnętrza, nikt już chyba nie wierzył, że ostre brzmienia jeszcze zagoszczą w murach dawnej lokomotywowni. Nowy klub o wdzięcznej nazwie Black Pearl miał mieć już inny, bardziej komercyjny muzyczny klimat. Lokomotiv Club nie zniknął jednak całkowicie. Nowy lokal nie zajął całej powierzchni użytkowej budynku, tak więc za barwnymi fasadami imitującymi piracki fort ukryte zostało mnóstwo wolnej przestrzeni, która zachowała swój surowy, industrialny wystrój.


Kiedy już wydawało się, że szczecinianie skazani zostali na zabawę jedynie przy komercyjnych kawałkach rodem z popularnych muzycznych stacji radiowych, ktoś rozsądny wpadł po rozum do głowy i postanowił wykorzystać potencjał jaki drzemie w uśpionej Lokomotywie.  Klub wprawdzie nie został reaktywowany na stałe, ale i tak można mieć powody do radości, ponieważ ciężkie techniczne rytmy znów zagościły przy ul. Czarnieckiego.


Dnia 13 listopada odbyło się zaplanowane od dawna wielkie muzyczne wydarzenie o nazwie TRANCE SPACE. Impreza miała miejsce w Klubie Heya połączonym wyjątkowo na ten dzień z resztkami dawnej Lokomotywy. 


Budynek został podzielony na dwie sceny. Pierwsza, tzw. Main Stage, nie mogła zostać zlokalizowana nigdzie indziej tylko właśnie tam gdzie trance’owe klimaty komponują się z wystrojem, czyli w niezagospodarowanej przez nowych właścicieli części Lokomotiv Club. Mogliśmy na niej posłuchać setów tworzonych przez takich DJ-ów, jak Angel S, rezydent klubu Intro Sasha Dubrovsky, sławny i utytułowany Angelo Mike, Manuel le Saux, no i oczywiście główna gwiazda wieczoru – Marco V. Ten ostatni wystąpił między północą a godziną 2:00 i spełnił oczekiwania tych, którzy przyszli specjalnie dla niego. Jego set przeplatany był kawałkami, na których zdobył swoją popularność jako DJ. Przywoływały one wspomnienia o innym wielkim wydarzeniu jakie miało miejsce w Szczecinie w 2005 roku, a mianowicie Independance, na którym to Marco V po raz pierwszy zaprezentował się szczecinianom na żywo. Trzeba przyznać, że artyści stworzyli wspaniałe muzyczne show, a ich sety porywały do tańczenia. Ciężkie rytmy wypełniły po brzegi cały Main Stage i można było poczuć ten sam klimat, do którego przyzwyczaiła nas Lokomotywa.


 House Stage, druga scena, zajęła cały obszar Heya Klub. Gościli na niej niemniej znani twórcy: Luccio B, Miqro, Maiqel, Dj W, Dj Flor, Dj Ayk. Również tutaj didżeje nie zawiedli i stanęli na wysokości zadania. Ich sety, mimo, że „lżejsze” od tych, które można było usłyszeć na głównej scenie, różniły się znacznie od muzyki, która rozbrzmiewa tu w każdy weekend. Zdecydowana większość przybyłych na imprezę osób bawiła się jednak  na Main Stage’u, w oczekiwaniu Marco V.


Na poświęcenie akapitu zasługują również efekty wizualne, które dopełniały efektu i wspaniale współgrały z tym co mogliśmy usłyszeć. Światła, lasery, wielki telebim… Wprawdzie nie są to żadne nowinki na tego typu wydarzeniach, ale efektowności nie można im odmawiać.

Na zakończenie warto wspomnieć, że organizatorzy przygotowali się na to wydarzenie dobrze. Impreza odbyła się bez większych zgrzytów. Nad bezpieczeństwem uczestników czuwało wielu ochroniarzy oraz ratownicy medyczni. Przedsprzedaż biletów rozpoczęła się odpowiednio wcześniej, także kto chciał uniknąć kolejek i zaoszczędzić „parę złotych” mógł z niej skorzystać.  O drobnych incydentach z pomieszanymi numerkami w szatni nawet nie warto wspominać, gdyż jest to normalne przy wydarzeniach na taką skalę. Teraz, gdy światła Lokomotywy znowu zgasły, pozostaje mieć nadzieję, że nie będziemy musieli czekać zbyt długo, aż ktoś z pomysłem i inicjatywą otworzy jej bramy ponownie.