- Słup wszedł w ziemię jak w masło, nie rozpadając się, w całości. To zadziwiające, tego zdarzenia nie dało się przewidzieć – mówił dr inż. Stefan Nowaczyk, rzeczoznawca budowlany, na pilnie zwołanym w piątkowy wieczór briefingu.
W ustaleniu przyczyny czwartkowej katastrofy budowlanej w Zamku Książąt Pomorskich pomogło przeanalizowanie zapisu monitoringu. - Dopiero teraz mieliśmy chwilę czasu, żeby przejrzeć nagrania z tego dnia - zaznaczyła Barbara Igielska, dyrektor Zamku Książąt Pomorskich.

Jak mówił Nowaczyk, usytuowany w Teatrze „Piwnica przy Krypcie” filar, który podtrzymywał stropy, dosłownie wsunął się w ziemię. "Słup wszedł w grunt jak w masło". Co było przyczyną jego zapadnięcia, tego jeszcze nie wiadomo. Dr Nowaczyk zaznaczył, że najprawdopodobniej stoi za tym niestabilny grunt pod piwnicą, ale by to stwierdzić trzeba wykonać szczegółowe badania m.in. georadarem.

Podkreślił również, że zdarzenie nie ma związku z prowadzonymi dwa lata wcześniej pracami modernizacyjnymi skrzydła północnego Zamku i budową tarasu widokowego oraz windy.

Zdaniem dyrekcji, nie ma niebezpieczeństwa, że może dojść do kolejnych uszkodzeń w pobliżu miejsca katastrofy.
Zamek będzie w całości zamknięty do wtorku, do godziny 7 rano. Później wyłączone ma być już tylko skrzydło północne. Zamek będzie na bieżąco informował opinię publiczną o efektach prowadzonych badań.

Do katastrofy budowlanej w Zamku doszło w czwartek (11 maja), kilka minut po godzinie dwunastej. W skrzydle północnym osunęła się kolumna, pociągając za sobą część stropów na trzech kondygnacjach. Powstało gruzowisko o powierzchni 50 m kw., nikt nie ucierpiał. Dwa tygodnie wcześniej wokół filarów w tym miejscu, pojawiły się pęknięcia (nazywane wówczas przez dyrekcję Zamku rysami). Dlatego ten pion został wyłączony z eksploatacji i rozpoczęły się badania, które miały wskazać przyczynę uszkodzeń.