Chłodniejsza niż przed rokiem aura nie zniechęciła szczecinian. Licznie stawili się na dachu Centrum Dialogu Przełomy na drugiej odsłonie koncertu, który upamiętnił wydarzenia Sierpnia`80. Znakomita polska muzyka filmowa w sobotni wieczór znów wypełniła przestrzeń placu Solidarności.

Walc na początek

Muzycy orkiestry Opery na Zamku zaczęli wydarzenie punktualnie o 20.00 Walcem Barbary z filmu „Noce i dnie”. Później usłyszeliśmy motywy z takich obrazów jak „Vabank” Juliusza Machulskiego, wiązankę tematów z dzieł Zanussiego (m.in. z„Kontraktu” i „Hipotezy”) skomponowanych przez W. Kilara oraz przejmującą muzykę z filmu „Polskie drogi” (autorstwa Andrzeja Kurylewicza). Dyrygował Jerzy Wołosiuk, a utwory zapowiadał (tak jak przed rokiem) Tomasz Raczek. 

Dom, Kaczmarski i Dżem

Ten znany dziennikarz przypomniał kilka ciekawostek dotyczących twórców kompozycji, a przy okazji wykonywania tematów z serialu „Dom” zaprosił widzów do Warszawy, na ulicę Pańską 85, bo tam właśnie znajduje się budynek, który zagrał w tym filmie. Cały niemal program wydarzenia był złożony z utworów instrumentalnych, ale w finale pojawiły się też słowa. Wyśpiewał je Olek Różanek, który wykonał z towarzyszeniem orkiestry „Mury” Jacka Kaczmarskiego oraz „Sen o Victorii” grupy Dżem. 

Niewykorzystany znicz

Był to na pewno podniosły moment i jeden z widzów zapytany o wrażenia po zakończeniu koncertu powiedział: „oczekiwałem, że ludzie wstaną i zaczną chórem śpiewać, ale jednak do tego nie doszło”. Inna osoba zauważyła, że na placu stoi Anioł Wolności, który ma znicz, a znicz tego wieczoru się nie palił... Według niej program był interesujący i dobrze wykonany, ale jednak „Nie można jechać na legendach Kaczmarskiego, potrzebni są młodsi twórcy, którzy podejmą te tematy i napiszą coś nowego... 

Formuła się sprawdza

Mimo wszystko nie było wątpliwości, że taka formuła (bardziej rozrywkowa, a nie oparta na wierszach czy pieśniach) sprawdza się i szczecinianie pewnie także za rok przyjdą tu posłuchać właśnie muzyki filmowej. Dla Olka Różanka ten występ był dużym wyzwaniem, bo wykonać taki utwór jak „Mury” z orkiestrą symfoniczną w takim miejscu, to było doświadczenie niecodzienne. Skomentował je po koncercie, mówiąc m.in., że jest „to utwór, który dla ludzi jest czymś w rodzaju hymnu i jest bardzo trafny w swej treści jeśli chodzi o nasz kar i nasze serca. Trudno go interpretować bez oddania poczucia wzniosłości”.

Czuje się obecność

Dyrygent, Jerzy Wołosiuk, był zadowolony. Powiedział m.in. „Czuje się tu obecność publiczności, co w przypadku wydarzeń plenerowych nie jest przecież tak oczywiste”. Zapytany o repertuar i dominację kompozycji Wojciecha Kilara stwierdził, że „są w tych utworach klarowne faktury i charakteryzuje je wielka siła wyrazu. Dlatego bardzo dobrze brzmią na żywo”.