Jak wiele niezwykłych przygód może przeżyć żeglarz na morzu, wiedzą same wilki morskie. Od wizyty na bezludnej wyspie, po starcia z potworami głębin. Sindbad w trakcie swoich siedmiu przygód, spotkał na swojej drodze niezwykłe stwory, jak i piękne panie, dla których stracił głowę.

Nowy początek

Pierwszą premierą (27.09) Pleciugi w nowym sezonie artystycznym 2014/2015 był spektakl skierowany dla dzieci. Oparty na utworze Bolesława Leśmiana „Przygody Sindbada Żeglarza” w reżyserii Aleksandra Maksymiaka, przyciągnął do teatru całą salę.

Sindbada każdy dobrze zna - to żeglarz, któremu nie straszne żadne przygody i ciągle jest  ciekaw nowych wrażeń. Spotyka przedziwne potwory, zakochuje się w niebiańsko pięknych księżniczkach i nieustannie musi znosić fanaberie wuja Tarabuka, który jest okropnym poetą. I o tym jest spektakl – o przeżyciach młodego żeglarza, który skuszony przez Diabła Morskiego raz po raz wyrusza w morze w poszukiwaniu nowych doznań. O jego odwadze, mądrości i sprycie. O spotkaniach z królewną Piruzą, jej ojcem królem Mirażem i zabawnymi ludożercami. O zauroczeniu piękną Arminą czy płomienną Serminą. O problemach i kłopotach z sobowtórem, który zwie się Hindbad i o kapitanie, na którego sprowadzał nieustannie nieszczęście, trzymając w rękach list od Diabła Morskiego.

 

Ludzkie oblicze diabła

Przedstawienia, w którym biorą udział kukiełki, zawsze są jakimś urozmaiceniem dla dzieci. Nie tylko widzą aktorów, ale również marionetki wyglądające identycznie jak ich właściciele. Na dorosłych pewnie też robi to wrażenie, bo momentami naprawdę można zapomnieć, że patrzy się na kukiełkę, kiedy ta wykonuje jakże najbardziej ludzkie ruchy. Tu aktorzy naprawdę stanęli na wysokości zadania, bo by nadać lalce ludzką twarz wcale nie jest łatwo.

 

Mrocznie, niebezpiecznie i ciekawie

Scenografia była niesamowita i niezwykle pomysłowa (żeby wykonanie łodzi trwało 5 sekund?). Dynamicznie zmieniała się wraz z podróżami bohatera. Wykorzystanie teatru cieni okazało się genialnym rozwiązaniem, by przedstawić widowni przerażające potwory, które później, wyłaniając się z ciemności, budziły jeszcze większą grozę.

Chwilami było naprawdę strasznie i kilkoro dzieci zaczęło histerycznie płakać. Ale chyba o to chodzi w teatrze, by wywoływać emocje, prawda?

Spektakl zyskuje w oczach detalami, np. faktem, że Sindbad pisze od prawej do lewej. To szczegół, którego dzieci pewnie w ogóle nie zauważą, lecz dorosłym udowodni, że nawet spektakle dla pociech są perfekcyjnie dopracowane.