W twórczości Rolanda Topora, znanego nie tylko jako pisarza, ale również jako rysownika, grafika czy też reżysera teatralnego, roi się od makabry, czarnego humoru oraz łamania tabu. Również ta odwaga - mówienia o rzeczach, o których ludzie często nie mają odwagi mówić, widoczna była w spektaklu Teatru w Krzywym Zwierciadle RTG - Roland Topor Games, którego premiera miała miejsce w minioną sobotę w Teatrze Kana.

Klimatycznie

Zapewne dużą zaletą spektaklu Roland Topor Games był klimat, w który widz został wprowadzony już od samego początku. Grający w tle akordeon, przeplatany później dźwiękami gitary, oraz stroje aktorów pozwoliły stworzyć atmosferę rodem z kabaretu Moulin Rouge. Jednak zadaniem aktorów w tym przypadku nie było rozbawienie widza, lecz przede wszystkim „otwarcie drzwi na głupotę świata”.

Bez dydaktyzmu o życiu

W spektaklu RTG – Roland Topor Games poruszono wiele tematów: kobiecość, macierzyństwo, miłość (głównie tą fizyczną) czy śmierć. Wydawać by się mogło, że są to tematy, których bez odpowiedniego dla nich patosu, omówić się nie da. Jednak tutaj patos zastąpiony został, jakże charakterystycznym dla Rolanda Topora, czarnym humorem. Aktorzy bez skrępowania stworzyli świat, który pokazał, jak ludzie tak naprawdę funkcjonują. Bycie matką i panią domu nie jest już marzeniem kobiety. Równocześnie kobiety nie boją się swojej seksualności, którą ze świadomością wykorzystują. Ludzie mówią o jednych wartościach, a zupełnie innymi kierują się w życiu. A śmierć przychodzi niespodziewanie i to niezależnie od wieku. Roland Topor w swej twórczości uciekał od dydaktyzmu, gdyż jak twierdził „brak ograniczeń moralistycznych pozwala na większą symboliczność tekstu”. Również w spektaklu RTG nikt widza nie poucza. Aktorzy pozwalają śmiać się z otaczającego świata, nie każą nic zmieniać. Chcą tylko pokazać, jaki ten świat tak naprawdę jest, a widz sam zdecyduje, czy mu się to podoba czy nie.

Plusy i minusy

Niestety o ile spodobał mi się materiał, nad którym pracowali aktorzy, oraz jego realizacja (technicznie byli oni bardzo dobrze przygotowani), o tyle nie mogłam się przekonać do końca do ich gry. Wydaje mi się, że aktorzy zbyt dużo tekstów kierowali w stronę publiczności i zapomnieli o interakcji między sobą, która pozwoliłaby zarówno nam, jak i im zatracić się w makabrycznych, toporowych wizjach życia. Byłam widzem, ale w trakcie spektaklu chciałam choć przez chwilę poczuć się częścią tego groteskowego, nierealnego świata.