Na przełomie 2017 i 2018 roku chcemy ogłosić światowy konkurs architektoniczny obejmujący m.in. Łasztownię – zapowiedział wiceprezydent miasta Piotr Mync podczas ostatniego dnia Westivalu. Zastrzegł jednak, że nie wiadomo jeszcze dokładnie, jakich obszarów będzie dotyczył ten konkurs.

Za dużo marki, za mało realnych działań

Ostatniego dnia Westivalu – imprezie poświęconej architekturze – zajmowano się głównie szczecińskim Śródodrzem, a co za tym idzie Łasztownią. Zaproszeni goście m.in. krytyk architektury Grzegorz Piątek oraz Wojciech Mierowski – jeden z twórców marki Szczecina Floating Garden zaprezentowali dwa skrajne spojrzenia na zagospodarowanie tzw. Waterfrontu, czyli terenów położonych tuż nad rzeką. Grzegorz Piątek, choć wyraźnie odżegnywał się od dawania rad szczecinianom opowiadając głównie o warszawskich doświadczeniach związanych z Wisłą, okazał się nie być zwolennikiem radykalnych zmian twierdząc, że architektura jest tylko szczytem góry lodowej, pod którym kryją się społeczeństwo danego miasta, jego potrzeby, uwarunkowania ekonomiczne i prawne. Nie wolno o nich zapominać, a radykalne zmiany czasem pomijają te kwestie, a nawet są wprowadzane wbrew nim. Natomiast Wojciech Mierowski ubolewał, że władze Szczecina ideę Floating Garden napompowały niczym balonik, ale za tym nie poszły żadne czyny. Too much branding, to little real action – powiedział po angielsku, co oznacza po prostu: za dużo marki, za mało realnych działań właśnie. Według Mierowskiego miasto wydaje się być wymarłe i może być już za późno na reanimację trupa.

Międzynarodowy konkurs nie tylko na Łasztownię?

Nie zgodził się z nim wiceprezydent miasta Piotr Mync, choć przyznał, że przez pierwsze lata od ogłoszenia idei Floating Garden, miał wrażenie, że wokół pomysłu mało się dzieje. Kiedy jednak 2,5 roku temu wrócił do Urzędu Miejskiego zmienił swój punkt widzenia i doszedł do wniosku, że magistrat nie porzucił strategii pływających ogrodów, a wręcz przeciwnie koła młyńskie wreszcie zostały wprawione w ruch. Przykładem tego jest rewitalizacja bulwarów nadodrzańskich, Starej Rzeźni czy budowa Lastadii Office i mariny. Miasto planuje również budowę Mostu Kłodnego, który wprowadzi na wyspę tramwaj. Kolejnym, milowym krokiem w realizacji projektu Floating Garden ma być ogłoszenie międzynarodowego konkursu. Na przełomie 2017 i 2018 roku chcemy ogłosić światowy konkurs na Łasztownię – zapowiedział Mync na spotkaniu.

Po chwili Piątek próbował nieco zgasić jego zapał: Byłbym ostrożny z organizowaniem konkursu światowego. Wielcy architekci nie lubią uczestniczyć w tego typu przedsięwzięciach. Pewne wątpliwości miał również Mierowski, któremu przecież marzył się megaprojekt z giga-investorem [cytat z wizji zawartej w projekcie Floating Garden – przyp. aut.]: My chcieliśmy konkursu urbanistycznego, a nie architektonicznego. Najważniejsze, aby zamawiający wiedział, czego chce.

Miasto przejmuje tereny na Łasztowni

Zanim jednak miasto ogłosi międzynarodowy konkurs dla profesjonalnych architektów, trwa współpraca ze studentami architektury m.in. z Brukseli. Po warsztatach na Łasztowni mają przedstawić swoje pomysły na zagospodarowanie tego terenu. Piotr Mync przyznał również, że w magistracie ciągle trwają dyskusje nad tym, czy konkurs ma objąć tylko Łasztownię i Wyspę Grodzką, czy również Kępę Parnicką oraz Wyspę Zieloną. Równocześnie miasto stara się o skomunalizowanie terenów należących do Portu Rybackiego "Gryf". Sprawa zbliża się ku końcowi. Jest wstępna zgoda Ministerstwa Skarbu na to, aby Szczecin stał się współwłaścicielem tych terenów, dzięki czemu będzie łatwiej o inwestycje.

Osiedle pływających domów?

Również mieszkańcy wydają się chwytać, w opinii wiceprezydenta Mynca, o co chodzi we Floating Garden. Przykładem ma być projekt pływającego domu stworzony przez parę młodych zapaleńców. Urzędnikom tak spodobał się ten pomysł, że rozważają budowę większej ilości takich budynków na Odrze. Czy powstanie całe osiedle? Jeszcze nie wiadomo. Mync podzielił się obawami, że takie domy w niesprzyjających warunkach mogłyby przekształcić się w slumsy. Megaprojekt z giga-investorem staje się coraz bardziej realny, choć jak przestrzegał na koniec Grzegorz Piątek: warto zastanowić się nad językiem wizji Floating Garden. Może ona być zbyt hermetyczna dla zwykłego mieszkańca. Co nie zmienia faktu, że wizja pływających ogrodów sprzed 7 lat już nie wzbudza takich kontrowersji jak w 2008 roku. Miasto się zmienia i chyba, wbrew oponentom, na lepsze.