Zwodzony most, natryski, nowoczesna infrastruktura i wszystko gotowe na zlot żaglowców. W cieniu wielkiego sukcesu bezradny podwykonawca, który zwraca się o pomoc do radnej. I odpowiedź wykonawcy – „poszperaliśmy, to nie pierwsza taka sytuacja związana z tą firma.”

W kwietniu miasto pochwaliło się zakończeniem prac przy pierwszym etapie budowy szczecińskiej mariny, która powstaje na wyspie Grodzkiej. Jest sukces, bo estetycznie wyglądającą marinę udało się oddać przed regatami. Jednak w cieniu wielkich żaglowców pojawił się problem – finansowy.

 

Apel do radnej. Duży oszukał małego

 

Do radnej Małgorzaty Jacyny – Witt zgłosił się Piotr Wrzesiński, przedstawiciel firmy Eldrew, która była podwykonawcą. Z treści przesłanej do radnej wynika, że firma nie otrzymała od głównego wykonawcy, firmy Energopol zapłaty za wykonaną pracę.

 

Jestem wykonawcą elewacji i tarasów drewnianych na inwestycji Budowa portu Jachtowego w Szczecinie (wyspa Grodzka). Prace wykonywałem dla firmy Energopol-Szczecin SA, która jest generalnym Wykonawcą . Nie chciałbym opisywać swojej współpracy z firmą Energopol to dłuższy temat .Zwracam się do Pani z prośba o pomoc , gdyż czuje się oszukany przez Energopol i za razem przez Urząd Miasta Inwestora na tej budowie . Na wykonane prace w dniu 18.03.2015 r. wystawiłem fakturę na kwotę 295.938 zł brutto , zgodnie z łączącą mnie z Energopol umową.

Z tej faktury Energopol rozliczył częściowo zaliczkę a kwotę 91.428 zł zobowiązany był mi zapłacić. Z tej kwoty Energopol zapłacił mi 30.000 zł a pozostałej kwoty 61.428zł nie zapłacił, pomimo otrzymanych wezwań do zapłaty.

Na tej budowie pracuję od listopada 2014 r. i jest to pierwsza faktura , która wystawiłem od 5 miesięcy. Gdy Energopol odmówił mi zapłaty zgłosiłem się do Urzędu Miasta o zapłatę tej kwoty w imieniu Energopol, gdyż wg mojej wiedzy byłem podwykonawcą zgłoszonym do Urzędu Miasta . [pisownia oryginalna]

 

 

W Urzędzie Miasta okazało się jednak, że Energopol nie zgłosił, że Eldrew jest podwykonawcą w związku z tym, faktura nie może być opłacona przez inwestora. [czytaj treść całego oświadczenia Piotra Wrzesińskiego]. Co więcej, według informacji uzyskanych przez firmę Eldrew, miasto już rozliczyło się z głównym wykonawcą.

Mały oszukał dużego?

Jak się okazuje, sprawa jest bardziej skomplikowana, a w pozycji poszkodowanego stawia się Energopol. Eldrew i Energopol związali się umową pod koniec ubiegłego roku. Firma miała czas do końca kwietnia na wywiązanie się z niej.

Umowę z firma Eldrew zawarliśmy w listopadzie na dostawę i montaż drewna. Umowa przewidywała przekaz zaliczki w wysokości 700 tys. zł (przy wartości umowy 930 tys. zł netto) na poczet zakupów tych materiałów, która miała być wpłacona bezpośrednio do producenta. - tłumaczy Tomasz Kaczarewski, radca prawny z firmy Energopol.

700 tys. zł przy wartości umowy na ponad 900 tys. zł to całkiem duża zaliczka. Ale jak podkreśla dyrektor spółki, Marcin Konarzewski firma zachowała możliwe środki ostrożności. Umowa była zabezpieczona wekslami, a 700 tys. zł trafiło bezpośrednio na konto niemieckiego producenta drewna. W lutym, gdy mijał termin dostawy materiałów okazało się, że Eldrew nie wywiązuje się z umowy.

Firma Eldrew dostarczyła mniej niż 60% zamówionego przez nas materiału, ponadto firma ta nie wykonała montażu. W marcu sytuacja wyglądała tak: inwestor był niezadowolony z postępu prac, my byliśmy zmuszeni wprowadzić dodatkowe siły, które przejęły tę realizację, by kładka była w terminie i oczywiście musieliśmy dodatkowo zamówić brakujące drewno, które nie zostało dostarczone przez firmę Eldrew. - wyjaśnia Marcin Konarzewski.

Firma z przeszłością?

W wyniku krótkiego śledztwa przeprowadzonego przez Enegropol okazało się, że Eldrew nie zamówił u niemieckiego producenta takiej ilości drewna jaka była określona w umowie. A Tomasz Kaczarewski przyznaje, że w momencie pojawienia się pierwszych problemów zaczął prześwietlać firmę. Z pomocą przyszły najprostsze narzędzia, czyli Internet i wyszukiwarka.

Do moich rąk trafiają strony wydrukowanych opinii o firmie oraz przedruki z Krajowego Rejestru Sądowego -wszystko przygotowane przez Tomasza Kaczarewskiego, specjalnie na nasze spotkanie. Okazuje się, że Eldrew to firma, która wcześniej kryła się pod nazwą „Poldrew”. A praktyki brania sporych zaliczek i niewywiązywania się z umów przytrafiały się wcześniej.

 

Witam, chciałbym napisać parę słów na temat firmy Prodrew Elewacje Drewniane, z którymi współpracowałem jako inwestor przy realizacji ośrodka wypoczynkowego. Mógłbym się rozwodzić i opisać całą historię, a raczej epopeję, ale po prostu nie ma na to miesjca i czasu. Napiszę tylko czym skończyła się dla nas współpraca: - umowa z Prodrewem na na kwotę około 500 tys pln NETTO ; - termin oddania przekroczony o około pół roku ( mimo że budowa miała trwać 3-4 miesiące ) - termin oddania połowa lutego 2012; - zapłaciliśmy Prodrewowi około 460 tys pln - niestety za część prac z góry - bo "potrzebują na materiał i wypłaty dla pracowników" [...][czytaj komentarze] [pisownia oryginalna]

Podobna historia przytrafiła się wykonawcy mariny, bo jak zapewnia Marcin Konarzewski, tak wysoka zaliczka ze strony Energopolu to odpowiedź na prośbę podwykonawcy, który potrzebował funduszy na materiał.

Naruszają dobre imię Energopolu?

Z perspektywy Energopolu sytuacja jest jasna, jak tłumaczy dyrektor spółki to oni są pokrzywdzeni. Dlaczego zatem Eldrew prosi szczecińską radną o pomoc? Tutaj Konarzewski przyznaje, że nie potrafi wyjaśnić motywów. Zapewnia jednak, że sprawa z Eldrewem będzie miała finał w sądzie, a takie wpisy godzą w dobre imię Energopolu.

Wezwaliśmy do zaprzestania naruszania dobrego imienia przedsiębiorstwa. - mówi Tomasz Kaczarewski - w maju Eldrew otrzymał od nas drugie pismo w tej sprawie.

Druga strona milczy

Do wyjaśnienia pozostaje jeszcze jedna kwestia. Dlaczego Energopol nie zgłosił Eldrewu jako podwykonawcy? Marcin Konarzewski wyjaśnia, że nie było takiego obowiązku i prośby ze strony Eldrewu.

Jeśli zaś chodzi o sprawę zgłoszenia podwykonawcy to pytanie o to, czy zlecone im zadanie było pracami budowlanymi? Tutaj kwestia jest sporna, jedni uważają, że nie są to prace budowlane. Ponadto firma Eldrew nigdy nie wystosowała żądania, by zgłosić ich jako oficjalnego podwykonawcę. Zresztą, przepisy są tak skonstruowane, że oni mogli zrobić to sami. - wyjaśnia dyrektor spółki.

Radca prawny, Tomasz Kaczarewski dodaje, że kwestia pieniędzy od miasta nie jest taka jak pisze w swej prośbie Piotr Wrzesiński.

Firma Eldrew nie dostanie pieniędzy z miasta, nie dlatego, że miasto już nam zapłaciło, ale dlatego, że firma ma zajęcie komornicze i komornik zablokował wszystkie przepływy. - mówi Tomasz Kaczarewski. - Ponieważ wcześniej wystąpiliśmy do sądu w związku z nienależytym wykonaniem umowy, która była zabezpieczona wekslami i sąd po rozpatrzeniu sprawy wydał nakaz zapłaty kary umownej. - dodaje Marcin Konarzewski.

Jak się zakończy sprawa? Przedstawiciele Energopolu nie ukrywają, że czeka ich walka przed sądem. O komentarz chcieliśmy poprosić przedstawicieli Eldrewu – ci jednak są nieuchwytni.

Każdy kij ma dwa końce

W zeszłym tygodniu ten materiał kończył się na powyższym akapicie. Ale chwilę przed publikacją skontaktował się z nami Piotr Wrzesiński, właściciel firmy Eldrew, by przedstawić swoją wersję wydarzeń. Zaczynamy wszystko od początku.

Pierwsze pytanie, które przychodzi mi do głowy to to o ilość drewna. Piotr Wrzesiński potwierdza słowa Energopolu i mówi, że nie dostarczyli 4200 tys. m kw., ale od razu dodaje, że Energopol o tym wiedział i znał powody.

Zamówiliśmy około 3,5 tys. m kw. W umowie wpisaliśmy ok. 4,2 tys m kw. Ale nie mogliśmy tyle zamówić, bo po pierwsze producent nie miał tyle drewna, a po drugie nie zamawia się w 100% ilości czegoś co jest bardzo drogie i czego nie można oddać. Nie wiedzieliśmy ile będziemy dokładnie potrzebowali drewna. Poza tym Energopol dobrze wiedział ile zamówiliśmy drewna i na ile materiału wpłacił pieniędzy. - tłumaczy Piotr Wrzesiński, właściciel Eldrewu.

Nie dotrzymali terminu przez Energopol?

Wrzesiński przyznaje, że drewno było jeszcze pod koniec 2014 roku dostarczone zgodnie z umową, czyli na teren firmy Eldrew. Umowę z wykonawcą podpisali w listopadzie, w niej mieli określone, że mają 7 dni na dostawę materiału – wywiązali się. Dlaczego zatem nie zamontowali go w terminie?

Według Eldrewu winna leży po stronie Energopolu, który nie wyrabiał się z innymi pracami, a w związku z tym nie mógł wpuścić kolejnych pracowników na teren budowy.

Prace Energopolu były tak bardzo opóźnione, że my nie mogliśmy wejść na plac budowy i wykonać swoich prac w terminie. Zażądałem przedłużenia terminu. - mówi Piotr Wrzesiński. Mimo zapewnień, że przygotowany zostanie aneks do umowy, według Piotra Wrzesińskiego dokumenty nigdy nie były przygotowane, a Energopol nie chciał dalej współpracować.

Praktycznie taką samą wersję usłyszałam od przedstawicieli Eneropolu, którzy zapewnili mnie, że mimo prób, Eldrew nie wykazał dobrej woli, w kierunku załatwienia spraw polubownie. Skoro obie strony chciały się ”dogadać”, dlaczego nie udało się doprowadzić rozmów do końca? Według właściciela Eldrewu, wszystko przez to, że sam zaczął zgłaszać uwagi dot. prac i projektu.

Nagle okazuje się, że projekt jest bardzo zły. Że rozwiązania, które są w nim zawarte np. kładki górnej, są sprzed 28 lat. Że są wypisane materiały do zabezpieczeń, które są już nieprodukowane. Kładka dolna, od której mamy zaczynać jest rozwiązana w ten sposób, że pod drewnem egzotycznym za 200 kila tysięcy zł jest założona konstrukcja świerkowa – konstrukcja, która zgnije za rok. Rozmawiamy o tym – żeby było śmieszniej – jeszcze przed podpisaniem umowy. Ale słyszę, że mam tak robić, bo tak jest zaprojektowane. Po podpisaniu umowy znów działam, zmieniamy to, ale to trwa 1,5 miesiąca. - opowiada Piotr Wrzesiński - W międzyczasie wskazuję inwestorowi, że jest problem z impregnatem do drewna, że według mojej wiedzy nie ma atestów dopuszczających go w Polsce. Po dwóch tygodniach słyszę, że zostało to sprawdzone i że wszystko jest w porządku. Zamawiam preparat, dostaję dokumenty, które mówią o rzekomych atestach i okazuje się, że są to dokumenty sprzed 6 lat. Zaczynam naciskać i zaczynam być bity po głowie. - dodaje.

Pomoc, która przeszkadza

Energopol nie przesuwa terminów i wprowadza swoich ludzi. Wrzesiński uważa, że bez konsultacji. Któregoś dnia dzwoni do niego pracownik z budowy i mówi „szefie, jakaś inna firma robi naszą robotę”. Idzie do Energopolu i słyszy, że to do pomocy. Ale według Eldrewu nowi pracownicy są niewykwalifikowani, niszczą materiał. Konflikt się pogłębia, dlatego Eldrew postanawia wypowiedź umowę i zwrócić się do miasta po pieniądze. Tam się okazuje, że nie jest podwykonawcą. Więc dopytuję, czy Energopol musiał zgłosić Eldrew jako podwykonawcę?

Postanowiłem wystąpić do Urzędu Miasta o udostępnienie umowy zawartej pomiędzy Miastem, a Energopolem. Ponieważ, gdy zgłosiliśmy się do Urzędu Miasta jako podwykonawca i zażądałem zapłaty za wystawioną i potwierdzoną przez inżyniera kontraktu i Energopol fakturę. - mówi Piotr Wrzesiński - I wtedy okazało się, że my nie jesteśmy zgłoszeni jako podwykonawca, w związku z tym miasto nie może nam zapłacić. A w umowie jest zapis, który jasno mówi, że wykonawca, czyli Energopol jest zobowiązany przedstawić zamawiającemu umowę z podwykonawcą lub jej projekt. Jeśli zamawiający w terminie 14 dni nie zgłosi uwag uważa się, że wyraża zgodę na taką umowę. To nie jest tak, że Energopol mógł zgłosić, ale nie musiał, jest wyraźnie napisane, że jest zobowiązany. Ponadto Energopol zgodnie z umową powinien zgłosić zamiar wprowadzenia podwykonawców min. 7 dni przed wprowadzeniem go na teren budowy. - dodaje.

Dlaczego więc Energopol nie wywiązał się z umowy z iwnestorem? Według Piotra Wrzesińskiego chodzi o pieniądze. Uważa, że dopiero po zapłaceniu zgłoszonym podwykonawcom Energopol mógłby dostać pieniądze z Miasta. Dlaczego Wrzesiński nie sprawdził czy został zgłoszony? Bo jak tłumaczy wielokrotnie był o tym zapewniany, brał udział we wszystkich naradach. Pozostaje jeszcze kwestia komornika, który według Energopolu blokuje wypłatę z Miasta.

To nieprawda, gdyby to była prawda co mówi Energopol, to Urząd Miasta zapłaciłby komornikowi. Ponadto weksle były na 40 tys. zł, moglibyśmy dostać pozostałe 20 tys zł. - mówi Piotr Wrzesiński.

Poprzednia firma zbankrutowała

Dopytuję jeszcze o Prodrew. Tłumaczę, że opinie nie są najlepsze i to zamknięcie firmy, zmiana szyldu – co się stało?

W tamtym roku ogłosiliśmy upadłość. Ta firma istniała 7 czy 8 lat. A opinie w Internecie? Nigdy nie da się wszystkim dogodzić. Miałem różnych ludzi, zdarzało się, że musiałem kogoś wywalić, były miesiące, gdy zwalniałem po 20 osób. Prawda jest taka, że firma ma dwa przegrane procesy o pieniądze z prywatnymi ludźmi, nic więcej. Ogłosiliśmy upadłość, bo firma ze Świnoujścia nie zapłaciła nam 250 tys. zł, firma w z Gdańska nam nie zapłaciła i z Warszawy. To są powody upadku tej firmy. - tłumaczy właściciel Eldrewu.

Przepisy, przepisy, przepisy

Teraz Piotr Wrzesiński stara się uzyskać pomoc z Urzędu Miasta, ale wszystko trwa, są procedury, urzędnicy każą czekać. Czekają, ale nie ma dużo cierpliwości, a przede wszystkim nie ma środków na to, by utrzymać firmę. Co dalej?

Nie mam pieniędzy na sąd, więc czekamy aż umrzemy, bo jesteśmy na skraju bankructwa, albo czekamy na 20 tys. zł z Urzędu Miasta. Nie wiem czy te 20 tys. zł pozwoli nam przetrwać. Będziemy się sądzić z Energopolem. - kończy rozmowę Piotr Wrzesiński. I zapewnia, że z tej walki z Energopolem już się nie wycofa.