Występ tej grupy w „Słowianinie” był na pewno dużym wydarzeniem dla fanów muzyki. Shy Albatross to bowiem taka bluesowo-jazzowa supergrupa. Każdy z muzyków tego składu ma na koncie wiele dokonań fonograficznych i „udziałów” w innych projektach choć najbardziej znana jest oczywiście Natalia Przybysz.
Słowa piosenek, które znalazły się na ich pierwszej, wydanej w tym miesiącu płycie („Woman Blue”), nawiązują do amerykańskiej tradycji – to opowieści o kobietach, które przeżywają skrajne emocje i muszą sobie poradzić w sytuacjach bardzo trudnych. Teksty o wdowach, prostytutkach, a nawet dziewczynach-gangsterach. Ta różnorodność odzwierciedlona jest w muzyce Albatrossa, od bluesa, przez jazz i etno, po akcenty klezmerskie.

Wokalistką tego składu jest Natalia Przybysz, a obok niej na scenie występuje Raphael Rogiński – gitara, Miłosz Pękala - wibrafon, santur, instrumenty perkusyjne oraz Hubert Zemler – perkusja. Muzyka jaką grają jest przeważnie oniryczna i refleksyjna, a nastrojowe, przyćmione światła, perfekcyjnie dopełniają całość wrażeń. Zdarzają się jednak także momenty bardziej dynamiczne...

Tak było w przypadku utworu z repertuaru Niny Simone "See-Line Woman", wykonanego pod koniec występu. W jego finale Miłosz dołączył do Huberta przy bębnach i wzmocniona partia perkusji sprawiła, że to był chyba najmocniejszy fragment całego programu. Shy Albatross, oprócz utworów z płyty „Woman Blue” (takich jak choćby melodyjny, dobrze znany z radia „Moonlight”) zagrał też kompozycje innych twórców. Bardzo dobrze zabrzmiała, rozbudowana wersja „Indian Summer” z repertuaru The Doors.

Natalia opowiadała w międzyczasie o tekstach utworów, a widzowie, którzy zasiedli przy stolikach, co prawda nie mogli tańczyć, ale jak tylko mogli wyrażali emocje, które wzbudzała w nich muzyka. Po ostatnim utworze, którym był „See See Rider”, artyści nie opuścili jeszcze klubu. Zostali by podpisywać płyty i rozmawiać z widzami. To był zatem bardzo miły epilog wydarzenia.