Stojący w Szczecinie pod znakiem hip-hopu październik bardzo przyzwoitym koncertem spuentowała w piątek Molesta. Całe wydarzenie uznać należy za udane. Nie obyło się jednak bez pewnych niedociągnięć.

Dobrze nagłośnioną scenę w HeyaClub jako pierwsi zajęli muzycy z formacji F.L.I.H.. Panowie nie zachwycili. Bardzo szybko przekonałem się, dlaczego artyści przed rozpoczęciem swojego występu tak mocno podkreślali, że grają razem dopiero od trzech tygodni, to ich pierwszy koncert i że wywodzą się z zupełnie innego klimatu. Zespół chciał chyba uprzedzić publikę, że czeka ją kilka najzwyczajniej w świecie słabych numerów. Silenie się na nawiązania do Franka Kimono i nudne sample audytorium odebrało raczej chłodno. Były pojedyncze brawa, ale niewiele więcej. Słusznie.

Jako drudzy na deskach zameldowali się raperzy z barlineckich Dwóch Podwórek. Skoczne bity były w zasadzie jedyną rzeczą, która przykuwała uwagę. Wiało totalną amatorszczyzną. To samo zdawała się myśleć publiczność, która na brawa skusiła się dopiero na bardzo wyraźną prośbę samych muzyków. Na szczęście był to ostatni tego wieczora słaby występ.

Następny w kolejności był bowiem Sobota w towarzystwie Reny. Duet przywitał aplauz, który towarzyszył MCs przez cały set. Trudno się dziwić, szczecinianin bardzo dobrze wczuł się w rolę artysty scenicznego. Złapał świetny kontakt z ludźmi stojącymi pod sceną, a swoją muzyką zdobył coraz liczniej gromadzącą się w klubie publiką. Najlepiej wypadł chyba numer „Stoprocent 2”, do którego teledysk zrobił swego czasu w internecie dosyć sporą karierę. Warto wspomnieć, że występ rapera potrwał dłużej niż planowano. Wszystko przez opóźnienie głównej gwiazdy wieczoru. Sobota zręcznie poradził sobie z tą trudną sytuacją i wykonał jeszcze parę numerów, na scenę zapraszając Sage’a.

W końcu na scenie zameldowała się ekipa, na którą wszyscy tego wieczora czekali. Molesta. Panowie dosyć mocno się spóźnili, jednak wynagrodzili to słuchaczom koncertem stojącym na naprawdę dobrym poziomie. W skład setu weszły takie numery jak „Powrót”, „Nie Wiem Jak Ty”, „Muzyka Miasta”, „Inspiracje” czy „Zobacz Co Się Dzieje Na Podwórku”. Nie zabrakło szczecińskich akcentów takich jak zaproszenie na scenę Soboty czy pozdrowień dla The Analogs. Występ mógł się naprawdę podobać, a energią i zaangażowaniem imponował zwłaszcza, co nie powinno nikogo dziwić, Vienio. Molesta sprostała oczekiwaniom. Panowie nawet po odejściu Wilka dalej prezentują poziom godny swojego stażu.

Cała impreza odbywała się pod hasłem „Stop Dopalaczom”. I wszyscy artyści, mniej lub bardziej dosadnie, potępiali, zniechęcali młodzież do korzystania ze wspominanych specyfików. Momentami jakby z przymusu, ale cóż. Ważne jednak, że te słowa padły i nawet jeżeli przemówiły do jednej, jedynej osoby w lokalu, to i tak było warto organizować całe to zamieszanie.

Wszystko (no, poza pierwszymi supportami) byłoby naprawdę świetnie, gdyby nie dwie sprawy. Po pierwsze, z niewiadomych mi przyczyn, obecni na szczęście w lokalu ratownicy zmuszeni byli przewieźć do szpitala jednego z gości. Nie otrzymałem niestety wytłumaczenia, co było przyczyną konieczności odwiezienia wspominanej osoby karetką. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nic poważniejszego się nie stało. Druga sprawa, to zimno. Bodaj pierwszy raz w życiu na koncercie odbywającym się w lokalu zmuszony byłem pozostać w kurtce. I tak nie uchroniło mnie to od przeziębienia, chłód był wyjątkowo przenikliwy i w dużym stopniu psuje moją ocenę całego wydarzenia. Szkoda, bo muzycznie było naprawdę dobrze.