Wczoraj na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich wystąpiła Melody Gardot, udawadniając, że zachwyty dotyczące jej studyjnych dokonań zdecydowanie można również przypisać koncertom.

Duchowe intro

Na scenę weszła najpierw sama, by zaśpiewać á capella „No More My Lord” czyli klasyczny spiritual. Po tym bardzo duchowym wstępie do wokalistki występującej w czerwonej sukni, dołączyli muzycy jej zespołu i razem zagrali...   „Goodbye”. To zdecydowanie jeden z najbardziej wyróżniających się utworów z tegorocznego albumu wokalistki (“Absence”), a na żywo zabrzmiał jeszcze bardziej intrygująco  (Melody zasiadła wówczas do fortepianu). Z tej płyty podczas całego wieczoru  zaprezentowane zostały jeszcze takie utwory jak „Impossible Love” „Mira” „So Long”, „So We Meet Again My Heartache” i „Iemanja”. Zwłaszcza ten ostatni utwór, zagrany już wówczas gdy zapadał zmierzch, zabrzmiał bardzo emocjonująco. Publiczność wstała z miejsc reagując na  zaproszenie artystki i kto mógł ten tańczył lub rytmicznie się poruszał podejmując chóralny ton zaproponowany przez Melody.

Kolonialny wystrój

Wystrój sceny nawiązywał do klimatu muzycznego „Absence” czyli dźwięków pokrewnych muzyce świata. Worki z napisami porto, części skrzynek, i różne pakunki, stwarzały kolonialny nastrój. Tymczasem Melody ukryła nieco swą twarz, bo nie zdejmowała swoich ciemnych okularów, cała czas nieodgadniona, ale niewątpliwie w dobrym humorze. Dużo mówiła między utworami i często raczyła nas swoim śmiechem. M.in. stwierdziła, że dzięki muzyce bardzo łatwo można się przenosić w bardzo odległe miejsca i to jest najtańszy sposób na pokonywanie dużych odległości. Zabrała nas m.in. do Paryża dzięki utworowi „Les Etoiles”, który był poprzedzony instrumentalną improwizacją (będącą popisem umiejętności Irwina Halla, grającego na saxofonie).

Poza utworami z nowej płyty przedstawiła także kilka wcześniejszych  kompozycji (wówczas już zmieniła swą kreację na czarną suknię, a do ręki wzięła gitarę). Usłyszeliśmy wtedy bardzo dobre wersje „Baby I'm a Fool” oraz “Who Will Comfort Me”. Przedstawiła także pozostałych muzyków jej towarzyszących czyli Mitchella Longa (gitara), Charneta Moffeta  (bas), Pete`a Korpelę (perkusjonalia), Chucka Staaba (perkusja) i Stephanne Brauna – (wiolonczela).

Nawet deszcz

Nawet deszcz, który zaczął padać pod koniec występu nie odstraszył  wzruszonej publiczności, która oczywiście domagała się kolejnych kompozycji. Melody tymczasem wybrała na zakończenie kilka klasycznych  tematów – „Summertime” połączone z „Fever” i  „Moondance”, a na finał  niezwykle subtelną, akustyczną wersję „Over the Rainbow” z dorobku Judy Garland), przedstawioną  w duecie z grającym tym razem na gitarze, Brunem. Warto więc  było wytrwać do samego końca, bo właśnie takie momenty, zazwyczaj najbardziej pamiętamy.

Tymczasem na jesień  agencja Koncerty.com przygotowała dla szczecinian kolejne muzyczne wydarzenia. 23 września w Filharmonii wystąpi Lars Danielsson Quintet, a 15 października – Carminho z Portugalii (Hala Opery).