Na taki spektakl czekaliśmy. Najnowsza premiera w Teatrze Polskim uderza mocnym tekstem dotyczącym kwestii znanych każdemu z nas. Przy użyciu groteski „Matki” odsłaniają niewygodną prawdę o bliskości najbardziej elementarnej.

Wykład z matkologii

Na początek dostajemy wykład profesora matkologii (Jacek Piotrowski), który w żartobliwym tonie przekazuje nam podstawowe zagadnienia z nią związane... To jednak tylko wstęp do spektaklu, który zdecydowanie nie jest czystą komedią. Inscenizacja Rafała Matusza (również autora scenografii), stworzona na podstawie dramatu Piotra Rowickigo, to postdramatyczny zbiór scen, myśli i wizji.

Śmiech i złość

Autor dramatu w groteskowy sposób uwypuklił to co się wiąże z byciem matką i relacjami pomiędzy nią a dziećmi. Stworzył zapis stanu emocji, w którym śmiech występuje bardzo blisko złości i smutku. Bo też sytuacja bohaterów "Matek" nie jest szczególnie dobra. Przyjeżdżają do matki (Elżbieta Donimirska), która doznała wylewu, by odwiedzić ją w szpitalu i wspólnie postanowić co dalej. Córka (Adrianna Góralska) jest pracownicą firmy tytoniowej. Jeden syn, to wojskowy (Marek Żerański), któremu żona założyła sprawę o znęcanie nad rodziną. Drugi jest księdzem, uczęszczającym na terapię antyalkoholową (Dariusz Majchrzak).

Ani chwili przestoju

Żadne z dzieci nie chce wziąć jej do siebie. Tłumaczą się swoją trudną sytuacją, a w dodatku wypominają matce nadmierną opiekuńczość, nadwrażliwość. Próbują jakoś umieścić ją w swoim życiu, ale najchętniej porzuciliby ten obowiązek zajmując się własnymi sprawami. Jak zatem bezboleśnie uwolnić się od niej? Czy w ogóle jest możliwe przerwanie takiej więzi?

Widz powinien być ukontentowany, bo nie ma w "Matkach" ani chwili "przestoju". Dzieci wstawiają matkę do muzeum, obok innych mocno zakurzonych eksponatów, wytaczają jej proces przed sądem i konfrontują z ojcem, który odszedł od niej przed wieloma laty.

Parada matek

W dialogach pobrzmiewa tu Gombrowicz, a scenografia przywodzi na myśl szpitalną przestrzeń z łóżkiem, w którym leży matka. Dużo w tym spektaklu muzyki, która bardzo sprawnie ilustruje przekaz tekstowy (skomponował ją i odtwarza na żywo Krzysztof Baranowski).

Na scenie dzieje się naprawdę dużo. Dzieci wstawiają matkę do muzeum, obok innych mocno zakurzonych eksponatów, wytaczają jej proces przed sądem i konfrontują z ojcem , który od niej odszedł przed laty. Na scenie widzimy też paradę "wzorcowych" matek. W tym orszaku jest m.in. Matka Boska, Matka Teresa od kotów i Demeter. Zatem wydaje się, że nie pominięto niczego by ten temat scenicznie przeanalizować, a efekt jest bezsprzecznie interesujący.