Nowy sezon Teatr Polski w Szczecinie rozpoczął od ”Magii obłoków” – spektaklu muzycznego w reżyserii Adama Opatowicza opartego na muzyce Jana Kantego Pawluśkiewicza, Marka Grechuty i Jacka Ostaszewskiego. O powtórzenie sukcesu innych tego typu propozycji znajdujących się w repertuarze będzie jednak trudno.

Głównym problem poruszanym w  ”Magii obłoków” jest poszukiwanie duchowości we współczesnym świecie oraz określenie prawdziwego sensu istnienia.  Zespół Teatru Polskiego w Szczecinie wykorzystuje do tego piosenki do tekstów  poetów takich jak: Gilgamesz, Ryszard Krynicki, Giordano Bruno czy Leszek Aleksander Moczulski. W spektaklu nie ograniczono się jednak tylko do przypomnienia starych utworów.  

Aby połączyć stare z nowym, oryginalne piosenki wzbogacono o komentarze szczecińskiego rapera Adama ”Łonę” Zielińskiego. Dopisane teksty zostały wplecione między poszczególne utwory. Ich tematyka była różnorodna i dotyczyła takich kwestii: jak miłość, czas, dom, przyjaźń a nawet rozszerzanie się Wszechświata. Spośród wszystkich komentarzy największe wrażenie zrobiły jednak opowieści przewodnika oprowadzającego po swego rodzaju muzeum ludzkości.

Podkreślić należy, że nie wszystkie teksty napisane przez ”Łonę” trzymały równy poziom. Fragment dotyczący koleżeństwa, w którym nagromadzono wiele wulgaryzmów, zgorszył część publiczności, bowiem za bardzo kontrastował z poetyckimi tekstami piosenek.

Ważny element spektaklu stanowiły także projekcje multimedialne.  Były one wyświetlane z telebimów znajdujących się nad zespołem muzycznym, który grał pod kierownictwem Krzysztofa Baranowskiego. Projekcje nawiązywały do treści prezentowanych ze sceny piosenek – przeważały w nich obrazy Wszechświata: kuli ziemskiej, Księżyca, gwiazd, ale można było obejrzeć także rzeki, lasy, a nawet blokowiska.

Jeśli chodzi o aranżacje poszczególnych utworów, to były one w większości stonowane. Podkreślić należy, że znalazło się także miejsce na solidną porcję rocka. Członkowie zespołu muzycznego byli schowani w głąb sceny, w związku z czym przy mroku panującym na scenie ich poczynania nie były dobrze widoczne z dalszych rzędów.

Z kolei choreografia, która towarzyszyła aktorom podczas śpiewu nie należała do szczególnie wyszukanych.   

Z całej obsady, która wzięła udział w ”Magii obłoków”, najlepiej zaprezentowali się związani na co dzień z muzyką – Szymon Zychowicz i Krzysztof Niewirowski (finalista Must Be The Music). Zwłaszcza wykonanie piosenki kończącej spektakl – przy dźwiękach oryginalnego nagrania – przez tego drugiego stanowiło najmocniejszy punkt przedstawienia. Z aktorów Teatru Polskiego najbardziej zapadł mi w pamięć Sławomir Kołakowski.

Najwięcej zastrzeżeń budzi długość spektaklu. Trwa on blisko 2,5 godziny i, mimo że wliczona w ten czas jest przerwa, widz może ulec znużeniu. Wiążę się  to jednocześnie z tym, że część przekazu płynącego z piosenek może mu przez to umknąć.

Po spektaklu, który miałem okazję obejrzeć, publiczność była podzielona. Spora jej część  nagrodziła aktorów owacją na stojąco. Była jednak również grupa osób, wśród której ”Magia obłoków” nie spotkała się z tak entuzjastycznym przyjęciem. Można przypuszczać, że o powtórzenie sukcesu takiego tytułu jak ”Stacyjka Zdrój” będzie trudno.