Poeta, wokalista, ale też prezenter radiowy i telewizyjny, rysownik, pracownik „Tygodnika Powszechnego”... Marcin Świetlicki ma bogaty życiorys i można było przewidzieć, że wcześniej czy później stanie się bohaterem takiej książki jak ta...

Musiałem coś ze sobą zrobić

Na pytanie jak to się zaczęło, Świetlicki odpowiada: „Nauczyłem się pisać i od razu zacząłem pisać wiersze. Jeśli chodzi o muzykowanie, to bardzo późno. Ale debiuty książkowy i muzyczny nastąpiły dopiero po mojej trzydziestce. Miałem kryzys, pogubiłem się, musiałem coś ze sobą zrobić”. Dzięki lekturze „Nieprzysiadalności” dowiemy się, że wokalista Świetlików (pochodzący z Piasek koło Lublina) faktycznie pokonał drogę pełną różnych zakrętów, zanim wydał debiutancki tom poezji.

Kraków i wojsko

Swoje życie „towarzyskie i uczuciowe” związał z Krakowem i tam studiował polonistykę, ale dość szybko rozstał się z Uniwersytetem Jagiellońskim. Zachowało się nawet wzruszające (wydrukowane tu) podanie o możliwość powtarzania roku (odrzucone). Trafił do wojska i tam wciąż pisał (choć kałamarz i pióro mu zabrano), a wiersze notowane na skrawkach papieru wysyłał do domu w listach, bo inaczej by zginęły...Wiele poezji „wojskowej” trafiło do pierwszego zbioru „Zimne kraje”.

Linda, Masłowska i inni

Najbardziej znane tomiki pana Marcina, to m.in. „Schizma”, „Czynny do odwołania”. Rozmówcy wiele miejsca poświęcają poszczególnym wierszom, analizując inspiracje, metody twórcze itp. Jednak najbardziej smakowite są opinie i komentarze dotyczące współczesności, kultury, obyczajów. Dużo zatem w tej książce barwnych opowiastek i portretów znanych ludzi – Masłowskiej, Maleńczuka, Stasiuka, Sasnala, Tymona Tymańskiego czy Bogusława Lindy, ale także Jerzego Skarżyńskiego. Świetlicki współpracuje z wieloma muzykami, działa w wielu zespołach, tworzonych często na krótko, czasem na dłużej (takich jak Czarne Ciasteczka, Zgniłość, The Users...) Stąd wiele w tej książce dykteryjek o życiu koncertowym, nagrywaniu płyt, pisaniu tekstów piosenek. Dowiemy się np. dlaczego nie udała się jego współpraca z Dezerterem, jaka w studiu jest Kasia Nosowska...

Krytycznie o innych

Generalnie Świetlicki mówi, to co myśli, nie waha się bardzo krytycznie ocenić innych twórców i środowisko literackie. „Pisali takie, żeby nikogo nie urazić. Pisali niewyraźnie, pisali zachowawczo, pisali zgodnie z modą. I teraz ci, którzy byli kiedyś na świeczniku, zostali z ręką w nocniku. Trzymają tam tę rękę i nigdy jej nie wyjmą”. On sam nie cofa się przed pisaniem pod prąd. „Koszta takich igraszek są duże. Wiadomo, że twórca obrywa. Twórca, który z pisania wychodzi cało, świeżutki, jest skłamanym wyrobnikiem” mówi, dodając, że spotykał się nawet z agresją z powodu tego, co tworzy...

Upodlony w fiolecie

Na pewno nie brak też w „Nieprzysiadalności” autokreacji. Jednak mimo wszystko poeta ma krytyczny stosunek do samego siebie, jak choćby wtedy kiedy o swoich beletrystycznych książkach ( „Dwanaście”, „Trzynaście”, Jedenaście”) mówi, że one tylko udają prozę, a nie są pełnokrwistymi powieściami. Zdradza też przyczyny swojego upodobania do czerni. "Ja po prostu koszmarnie się czuję w innych kolorach niż czarny, Szary, brązowy, niebieski najwyżej. Ola (aktualna partnerka M.S.) kupiła mi fioletową bluzę. Założyłem ją raz i czułem się upodlony."

W sumie ponad 600 stron tekstu, wiele nieznanych zdjęć, na wyklejkach rysunki Świetlickiego. Anielska okładka jest trochę sztuczna, ale całość zdecydowanie prowokuje do myślenia, a nie tylko do rozrywki i o to autorom pewnie chodziło...