DagaDana to polsko-ukraińskie trio, które ma na koncie dwie bardzo dobrze ocenione płyty i wiele występów w różnych krajach świata. Cieszy fakt, że regularnie odwiedza nasze miasto. Wczoraj Teatr Kana wypełnił się publicznością, która przyszła zobaczyć ten zespół na żywo i był to przedostatni występ programu Akustycznia w tym miesiącu.

Życzyłbym sobie by ta grupa była bardziej popularna i by jej utwory częściej gościły w radiu i innych  mediach. Mikstura złożona z jazzowych aranżacji i ludowych motywów, jaką przyrządza ta trójka, jest tak przyjazna, tak orzeźwiająca, że nawet nuty melancholii, które się w niej pojawiają, nie łamią dobrego nastroju słuchaczy. Daga Gregorowicz, Dana Vynnytska i Miko Pospieszalski niedawno wojażawali po Azji (Singapur, Malezja) i na pewno ten objazd dodał  jeszcze  tej grupie sił witalnych i inspiracji...

Już pierwsze dźwięki i słowa utworu „Czasem”, który rozpoczął ten  późny wieczór w Kanie, dały nam poczucie, że znaleźliśmy się we właściwym miejscu o właściwej porze. Tak ciepła i liryczna jest ta muzyka. „Czasem” to numer, który otwiera album „Dlaczego nie”, a kolejne jakie usłyszeliśmy z tej płyty to m.in. „Wszystkie mają po chłopoku” „Sargofaj”, „Przyjaciele” , „Smak Twój” (z tekstem Soni Andruchowycz) i „Chmiel”. Niemal każdemu z nich towarzyszyły jakieś komentarze i opowieści, bo zarówno Daga jak i Dana (która bardzo sympatycznie kaleczy nasz rodzimy język) lubią mówić o swoich wrażeniach i bardzo łatwo wciągają publiczność w interakcje. Obie panie dysponują dobrymi głosami, grając także na klawiszach. Mikołaj natomiast uzupełnia ten przekaz dźwiękami kontrabasu lub gitary basowej. Daga wykorzystuje także przeróżne przeszkadzajki (w tym zwykłe zabawki), humorystycznie ubarwiając piosenki.

Oczywiście zespół przedstawił też wiele piosenek ze swego debiutu („Maleńka”), że wymienię chociażby takie tytuły jak „Szumila Leszczina”, „Kolir Sczastia”, „Świniorz” czy „Tango”. W ostatnich kilkunastu minutach występu do współdziałania przy muzykowaniu, została zaangażowana publiczność. Widzowie otrzymali bowiem wcześniej plastikowe rury, piszczałki i grzechotki, które na dany znak, zostały użyte. Kto nie miłą żadnych akcesoriów, został poproszony o klaskanie, tak więc nikt nie był bezrobotny... Nic dziwnego, że po tak dobrej akcji integracyjnej, publika nie chciała opuścić sali, domagając się kolejnych powrotów tria na scenę. Na finał DagaDana ponownie wykonała „Czasem”. Można więc było nucić sobie wychodząc z Kany słowa: „Może przeżywam te chwile najlepsze? Może to właśnie jest ta?”