Kiedy ponad dwa lata temu Big Fat Mama schudła i w końcu zupełnie znikła, muzycy tej grupy założyli dwie oddzielne formacje - Ma oraz Chango. Zdaje się, że ten drugi band wybrał szybszą ścieżkę kariery, bo Borys, Szymon, Maciek i Kuba mogą się już pochwalić debiutanckim albumem, który wydała oficyna Big Flow!
Pierwsze kilkadziesiąt sekund, to prog-rockowe motywy, które mogą nieco zdezorientować słuchacza. Nie wiem czy to przypadek czy zamierzone działanie, ale ten utwór nazwany został „Train of Thoughts” czyli tylko jedną literką różni się od   tytułu płyty zespołu Dream Theater...Tak czy owak to takie refleksyjne otwarcie całości, która jest stylistycznie zróżnicowana. Dysk „Stereo” to 40 minut soulu, bluesa, jazz-rocka, funku, fusion, a nawet hip-hopu (dzięki udziałowi DJ Falconiego).



W tych nagraniach  można się  dosłuchać motywów kojarzących się z dokonaniami  takich gigantów  jak chociażby Weather Raport, czy naszej, polskiej legendy Laboratorium, ale Chango to zdecydowanie grupa, która wykształciła już własny styl, a  klawiszowe pasaże Borysa Sawaszkiewicza (który używa wynalazków panów Mooga, Rhodesa i Hammonda), to główne „ogniwo” wielu  kompozycji.

Najbardziej efektowny popis tego muzyka, to partia zagrana w „Lazy Junkie”, utworze znanym już wcześniej (m.in. ze składanki „Made in Szczecin” Vol 5) Tu znajdujemy go w  dwóch wersjach. Intrygujących fragmentów jest na tej płycie więcej. Przyjemnie swingujący „Gangsta Cat” (w którym DJ Falconi ujarzmia gramofony), został wyróżniony bardzo pomysłowym clipem, który już od pewnego czasu krąży po sieci. Kolejny kawałek, o którym wspomnieć trzeba, to „Freedom”.  Ta melodyjna przejażdżka przez lata 70., ubarwiona saksofonowym przelotem  Tomasza Licaka, to jeden z najlepszych fragmentów całego wydawnictwa.

Jeżeli komuś jeszcze mało, może wytrząsnąć z bardzo kolorowej, hippisowskiej obwoluty jeszcze jeden dysk („Mono”) i  po wrzuceniu tegoż pod laser, dowie się jak to bywało podczas sesji nagraniowych płyty. Fragmenty prób, dialogi między muzykami, szkicowe wersje utworów, które po oszlifowaniu, trafiły na „Stereo”  - to zwartość tego dodatkowego materiału. Fajny bonus dla  fanów! 

Mam tylko jedną uwagę krytyczną czy może raczej zachciankę. Życzyłbym sobie więcej  psychodelicznych akcentów. Dostarcza nam ich  np. „Lazy Junkie” i „Song For Rachel”, ale to trochę za mało...  Wiem, że na klubowych scenach taką energię Chango emituje w większym wymiarze. Warto zatem szukać ich występów w okolicy, bo płyta to wstęp do tego, co potrafią pokazać na scenie.